List XVI do rodziców z dnia 2 XII 1942 r.
To jest mój ostatni list. Za 4 godziny wyrok będzie wykonany. Kiedy więc ten list będziecie
czytać, mnie nie będzie już między żyjącymi! Zostańcie z Bogiem! Przebaczcie mi wszystko!
Idę przed Wszechmogącego Sędziego, który mnie teraz osądzi. Mam nadzieję, że mnie przyjmie.
Moim życzeniem było pracować dla Niego, ale nie było mi to dane. Dziękuję za wszystko! Do
widzenia tam w górze u Wszechmogącego...
To jest mój ostatni list. Za 4 godziny wyrok będzie wykonany. Kiedy więc ten
list będziecie czytać, mnie nie będzie już między żyjącymi! Zostańcie z
Bogiem! Przebaczcie mi wszystko! Idę przed Wszechmogącego Sędziego, który
mnie teraz osądzi. Mam nadzieję, że mnie przyjmie. Moim życzeniem było
pracować dla Niego, ale nie było mi to dane. Dziękuję za wszystko! Do
widzenia tam w górze u Wszechmogącego.
Mam parę życzeń, a mianowicie: kielich mój proszę podarować ode mnie ks.
Gaszowi. Niech ten kielich często przypomina mu przyjaciela. Mój stary
brewiarz, który mam tu w więzieniu, dajcie mu także. Z drugim brewiarzem
czyńcie według Waszego uznania.
Pozdrówcie wszystkich moich kolegów i znajomych. Niechaj w modlitwach swoich
pamiętają o mnie. Dziękuję za dotychczasowe modlitwy i proszę też nie
zapominać o mnie w przyszłości. Pogrzebu mieć nie mogę, ale urządźcie mi na
cmentarzu cichy zakątek, żeby od czasu do czasu ktoś o mnie wspomniał i
zmówił za mnie „Ojcze nasz”. Umieram z czystym sumieniem. Żyłem krótko, lecz
uważam, że cel swój osiągnąłem. Nie rozpaczajcie! Wszystko będzie dobrze.
Bez jednego drzewa las lasem zostanie. Bez jednej jaskółki wiosna też
zawita, a bez jednego człowieka świat się nie zawali.
Odbierzcie stąd moje rzeczy. Tutaj jest także mój brewiarz i różaniec oraz
98 RM. Zabierzcie to wszystko.
Pozdrówcie ode mnie ks. proboszcza i wszystkich w Rudzie.
Pozostało mi bardzo mało czasu. Może jeszcze jakie trzy godziny, a więc do
widzenia! Pozostańcie z Bogiem.
Módlcie się za Waszego Hanika.
List XV do rodziców z dnia 16 XI 1942 r.
Bardzo dziękuję za list, który otrzymałem 10.XI. Dziękuję. Dziwię się, żeście nie otrzymali mojego listu z dnia 22.X.42 . Bardzo dziękuję za pozdrowienia. Jestem też ciekawy, gdzie ks. Gasz ma być przeniesiony. Proszę w moim imieniu pozdrowienia odwzajemnić. Jest Rózia w domu? Albo jest powołana do służby medycznej? Jestem zdrowy, czego się też od Was spodziewam. Czy ten rachunek jest już za tę książkę zapłacony? Jeżeli nie to proszę tu przesłać, mam jeszcze tu trochę pieniędzy to, to zapłacę...
Bardzo dziękuję za list, który otrzymałem 10.XI. Dziękuję. Dziwię się,
żeście nie otrzymali mojego listu z dnia 22.X.42 . Bardzo dziękuję za
pozdrowienia. Jestem też ciekawy, gdzie ks. Gasz ma być przeniesiony. Proszę
w moim imieniu pozdrowienia odwzajemnić. Jest Rózia w domu? Albo jest
powołana do służby medycznej? Jestem zdrowy, czego się też od Was
spodziewam. Czy ten rachunek jest już za tę książkę zapłacony? Jeżeli nie to
proszę tu przesłać, mam jeszcze tu trochę pieniędzy to, to zapłacę .
Ja polecam się Waszym modlitwom. Proście, bez przerwy kochanego Boga w mojej
intencji. Kochany Bóg da mi te błogosławieństwo i mi nie odmówi. Cieszę się,
że w domu wszyscy są zdrowi i wszyscy zawsze jesteście myślami przy Waszym
synu i bracie.
Nie czekajcie na moje listy, tylko piszcie częściej, gdyż ja się cieszę z
każdego słowa przez Was pisanego, które otrzymuję.
Wiele pozdrowień dla wszystkich
Zostańcie z Bogiem
Wasz kochający Was syn
Jan
List XIV do rodziców z dnia 6 X 1942 r.
Ten ostatni list od Rózi z podziękowaniem otrzymałem. Jestem zdrowy, czego się też od Was spodziewam. W niedzielę świętowaliście w domu odpust. Ja byłem duchowo z Wami. Cały dzień myślami cieszyłem się z Wami i moje prośby do Wszechmogącego zanosiłem. Z wielkim oczekiwaniem i radością w niedzielę przyjąłem komunię św. Za tydzień ma Piotr urodziny, on już będzie miał 25 lat...
Ten ostatni list od Rózi z podziękowaniem otrzymałem. Jestem zdrowy, czego
się też od Was spodziewam. W niedzielę świętowaliście w domu odpust. Ja
byłem duchowo z Wami. Cały dzień myślami cieszyłem się z Wami i moje prośby
do Wszechmogącego zanosiłem. Z wielkim oczekiwaniem i radością w niedzielę
przyjąłem komunię św. Za tydzień ma Piotr urodziny, on już będzie miał 25
lat .
Jak ten czas leci. Jeszcze człowiek nie poznał świata, a już musi się z nim
rozstać. Proszę Mu przekazać moje życzenia. Niestety nie mogę Mu żadnego
podarunku dać, jak tylko za niego się modlić w tym dniu, gdyż to jest
najważniejszy prezent w tych czasach.
Ja proszę też nadal w mojej intencji o modlitwy. Kochany Bóg Was na pewno
wysłucha. Najsłodsze Serce Jezusa, nadal będzie mnie mieć w Swojej opiece, a
Matka Boska wysłucha Wasze i moje modlitwy i przedłoży je swojemu Synowi.
Oby Wam Bóg zapłacił za wszystkie starania w moich drogach.
Bardzo dziękuję za modlitwy i pozdrowienia. Piszcie co nowego w domu.
Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich i proszę przekazać pozdrowienia do
Rudy. Módlcie się, wierzcie i miejcie mocną nadzieję, a będzie znowu dobrze.
Z Bogiem
Wasz, zawsze Was kochający, ale niegodny syn
Jan
List XIII do rodziców z dnia 20 IX 1942 r.
Wasze listy z podziękowaniem otrzymałem. Za pozdrowienia, modlitwy wyrażam moje dzięki. W ostatnim liście dowiaduję się, że będę miał z Wami widzenie, przeto już tak czekałem Was kochani Rodzice znowu raz zobaczyć. Jestem też ciekawy, co tam załatwiłaś Mamo w Berlinie. Jest na pewno ładnym miastem, jest dużo do zobaczenia. Kochana Mamo, ale Ciebie tam nie sprowadziło oglądanie cudnych rzeczy, lecz tylko wyłącznie staranie o swego syna. Właściwie czy ja zasłużyłem sobie na tak wielką miłość? Ojciec jest już po swoim urlopie. Tak, trzeba powiedzieć, że On w ogóle urlopu nie miał, gdyż On nieustannie pracuje, że nie wie co to jest wolne od pracy...
Wasze listy z podziękowaniem otrzymałem. Za pozdrowienia, modlitwy wyrażam
moje dzięki. W ostatnim liście dowiaduję się, że będę miał z Wami widzenie,
przeto już tak czekałem Was kochani Rodzice znowu raz zobaczyć. Jestem też
ciekawy, co tam załatwiłaś Mamo w Berlinie. Jest na pewno ładnym miastem,
jest dużo do zobaczenia. Kochana Mamo, ale Ciebie tam nie sprowadziło
oglądanie cudnych rzeczy, lecz tylko wyłącznie staranie o swego syna.
Właściwie czy ja zasłużyłem sobie na tak wielką miłość? Ojciec jest już po
swoim urlopie. Tak, trzeba powiedzieć, że On w ogóle urlopu nie miał, gdyż
On nieustannie pracuje, że nie wie co to jest wolne od pracy.
Moja noga jest już całkiem dobra. Dziękuję za pozdrowienia od moich kuzynów.
Pawełjest ciężko ranny, a Bernard jest znowu w Afryce. A więc wszyscy moi
kuzyni są znowu na froncie. Paweł Nowok, Bernard Kosmala, Franciszek jego
brat, Piotr i Antoni Macha, Walenty Roncoszek, większość z nich już byli
ranna.
Kochani Rodzice, jestem zdrowy czego i od Was się spodziewam. Bardzo często
we snach jestem w domu. Chyba kochany Bóg będzie łaskawy, pozwoli mi zasiąść
przy stole w domu. Przede wszystkim dziękuję za modlitwy. Ja potrzebuję tę
drugą część brewiarza. Jeszcze raz pozdrawiam wszystkich, a przesyłam
życzenia urodzinowe dla Piotra i łączę się z Bogiem.
Wasz zawsze kochający Syn
Jan Macha
List XII do rodziców z dnia 31 VIII 1942 r.
Upłynęło już sześć tygodni jak jestem tutaj, a dopiero otrzymałem jeden list od Was i to krótki. Powiedziałem Wam jak często możecie pisać, ale na próżno czekam na list, ja myślę co się tam w domu mogło zmienić. Moi koledzy w tym samym czasie otrzymali 4-5 listów ...
Upłynęło już sześć tygodni jak jestem tutaj, a dopiero otrzymałem jeden list
od Was i to krótki. Powiedziałem Wam jak często możecie pisać, ale na próżno
czekam na list, ja myślę co się tam w domu mogło zmienić. Moi koledzy w tym
samym czasie otrzymali 4-5 listów .
Kochani Rodzice ja się cieszę, że mogę każdą niedzielę przyjąć komunię św.
Ta komunia św. jest moim pocieszeniem. To jest moja siła i nadzieja. On mi
dał tyle radości i pomocy, a ja pokładam w Nim nadzieję.
Tydzień temu miała Rózia urodziny 19 lat, a wczoraj miała imieniny . Myślami
byłem z Wami w domu, Rózi życzenia złóżcie. Czy wyście w tym dniu o mnie
pomyśleli? Dlaczego żeście nie napisali żadnego listu? List z domu to jest
jedyna łączność ze światem. W tych dniach miał radca naszej parafii
proboszcz Koźlik imieniny, proszę choć w moim imieniu złożyć spóźnione
życzenia imieninowe. Tak nie mam nic do pisania. Jestem zdrowy, tylko moja
prawa noga mi spuchła.
Proszę nadal o modlitwy w mojej intencji. Piszcie mi co nowego w domu?
Ojciec ma teraz urlop, więc ma czas do pisania. Pozdrówcie mi Wszystkich w
Rudzie. Serdeczne pozdrowienia też dla Was Kochani Rodzice i Rodzeństwo,
pokrewieństwo i znajomi.
Zostańcie z Bogiem
Wasz niewdzięczny
Syn Jan
List XI do rodziny z dnia 10 VIII 1942 r.
Najlepsze dzięki za pozdrowienia, za modlitwy, które żeście w mojej intencji ofiarowali. Wczoraj znowu mogłem przyjąć komunię św. Och, jak ja się cieszę, że mogę się spowiadać i przyjmować komunię św., że mam okazję i mój kochany Zbawca jest moim jedynym Pocieszycielem i moim Życiem. Najbardziej mnie boli, że ja dla wszystkich i z moich rąk osobiście dla siebie, przyjąłem Zbawcę nieba i ziemi. Módlcie się też za mnie nieustannie, żeby mi był pomocą i łaskawym dla mnie. Wy Siostrzyczki, wznieście Wasze ręce do Boga i Matki Boskiej w modlitwie za Waszego brata...
Najlepsze dzięki za pozdrowienia, za modlitwy, które żeście w mojej intencji
ofiarowali. Wczoraj znowu mogłem przyjąć komunię św. Och, jak ja się cieszę,
że mogę się spowiadać i przyjmować komunię św., że mam okazję i mój kochany
Zbawca jest moim jedynym Pocieszycielem i moim Życiem. Najbardziej mnie
boli, że ja dla wszystkich i z moich rąk osobiście dla siebie, przyjąłem
Zbawcę nieba i ziemi. Módlcie się też za mnie nieustannie, żeby mi był
pomocą i łaskawym dla mnie. Wy Siostrzyczki, wznieście Wasze ręce do Boga i
Matki Boskiej w modlitwie za Waszego brata.
Co słychać w domu? Czy wszyscy są zdrowi? Co pisze brat? Dużo życzeń dla
Rózi z okazji urodzin, niech Tobie kochana Siostro Bóg błogosławi i ma Cię w
obronie przez całe twoje życie. Pomyśl Ty też, że Chrystus jest naszym
życiem, potem powiesz z apostołem św. Pawłem „..że umrzeć jest mi
dano”.
Kochani Rodzice i Rodzeństwo! W moich myślach jestem bardzo często z Wami w
domu. Przypominają mi się bardzo często wieczory w domu przy stole cośmy
razem spędzali i opowiadali. Szczęśliwym się wtedy czułem, a tym bardziej
jak widziałem, że Wy Rodzice byliście szczęśliwi. Dziś mogę tylko jedno dla
Was zrobić, modlić się do Boga, by Wam błogosławił, podtrzymywał na duchu i
pocieszył.
Na koniec przesyłam dla wszystkich najlepsze pozdrowienia. Proszę też ks.
Gaszowi pozdrowienia przekazać. Proszę Go też o modlitwy. Najlepsze
pozdrowienia dla wszystkich na probostwie, dla Księdza Proboszcza i
Gospodyni i wszystkich znajomych.
Piszcie mi jak Wam się wiedzie. Jeszcze raz dużo pozdrowień od Waszego Syna,
brata i kolegi
z Bogiem
Jan Macha
Katowice List X do rodziny z dnia 21 VII 1942 r.
Ja jestem po rozprawie. Jestem osądzony na karę śmierci. Najpierw chcę wam podziękować za wszystko za tą wielką ofiarność jaką żeście dla mnie mieli. Niech Wam za to kochany Bóg wynagrodzi. Jak jest ciężko z życiem się żegnać, ale jeżeli to wola Boga to trzeba się zgodzić. Najbardziej mnie to boli, że ja nie mogę Wam podziękować za wszystko co żeście dla mnie w moim życiu zrobili. Ja nie wiem ile dni mi pozostało mojego życia, jak długo to będzie jeszcze trwało. Jestem osądzony i skazany, może to nastąpić w ciągu jednego dnia. Niepewność życia znaczy mój koniec życia. Dlatego trzeba jak najszybciej pisać wniosek o ułaskawienie, ale to mogą pisać tylko krewni, albo nie krewni którzy są na froncie. Proszę bądźcie tak dobrzy i powiedzcie ks. Gaszowi aby o moim osądzeniu powiadomił dr Kurta...
Ja jestem po rozprawie. Jestem osądzony na karę śmierci. Najpierw chcę wam
podziękować za wszystko za tą wielką ofiarność jaką żeście dla mnie mieli.
Niech Wam za to kochany Bóg wynagrodzi. Jak jest ciężko z życiem się żegnać,
ale jeżeli to wola Boga to trzeba się zgodzić. Najbardziej mnie to boli, że
ja nie mogę Wam podziękować za wszystko co żeście dla mnie w moim życiu
zrobili. Ja nie wiem ile dni mi pozostało mojego życia, jak długo to będzie
jeszcze trwało. Jestem osądzony i skazany, może to nastąpić w ciągu jednego
dnia. Niepewność życia znaczy mój koniec życia. Dlatego trzeba jak
najszybciej pisać wniosek o ułaskawienie, ale to mogą pisać tylko krewni,
albo nie krewni którzy są na froncie. Proszę bądźcie tak dobrzy i powiedzcie
ks. Gaszowi aby o moim osądzeniu powiadomił dr Kurta. W związku z tym o co
jestem oskarżony można powołać nowych świadków- Bogusław Weiman. Trzeba dać
do zrozumienia, że Ci co mnie wspomagali mieli niemiecką Volkslistę. Ja
podaję parę nazwisk Tkocz – z ulicy Bytomskiej, Schemiczek z […], Brysch,
Seget, […], Kostosz, Fleischer z ulicy Kościelnej, Penkalla, Bargiel,
Niesler, i jeszcze inni. Proszę się porozumieć z rodzicami Rydrycha i
Gürtlera.
Ja chcę jeszcze do porządku doprowadzić. W księgarni w Katowicach mam
jeszcze mały rachunek do zapłacenia. Pani prof. Klementy – w Królewskiej
Hucie, jestem winien za lekcje skrzypiec 10 marek. Jeżeli jeszcze jestem
gdzieś coś winien, to proszę uregulujcie to za mnie. Mam jeszcze zaległe 2
msze do odprawienia do Ducha św. za zmarłych, a druga w intencji biskupa. Ja
nie mogę odprawić, więc proszę dajcie je odprawić.
Proszę w moim imieniu wszystkim za wszystko podziękować. Módlcie się za mnie
w Bogu jest moja nadzieja. Ja mam wielką nadzieję w miłosierdzie Boże i
opatrzność Boską.
Przeto jestem całkiem spokojny. Ja nie myślałem, że ten wyrok tak spokojnie
na mnie wpłynie i ze spokojem czekam na stracenie. W niedzielę jest u Was
odpust, módlcie się za mnie. Rózi przesyłam najlepsze życzenia urodzinowe.
Jako prezent daję jej rzutnik obrazkowy, ks. Gasz wie, gdzie on jest.
Jeszcze raz dziękuję za wszystko. Bądźcie zdrowi, myślcie o mnie w
modlitwach. Kogo Bóg kocha, temu szuka On schronienia. On Wam schronienie
znalazł. Połączenie z Bogiem i Waszym synem będzie duże.
Zostańcie z Bogiem! Wasz, zawsze Was kochający syn, brat i wierny kolega
Jan.
Mysłowice, List IX do rodziny z dnia 26 VI 1942 r
Wasz list z 6.6.42 r. otrzymałem, za co dziękuję. Moja żałoba po zmarłym dziadku była duża bo nie mogłem brać udziału w Jego pogrzebie. Proszę ks. Gaszowi podziękować w moim imieniu za udział w pogrzebie. Ja już otrzymałem zawiadomienie o głównej rozprawie. Ta rozprawa odbędzie się w dniu 17 lipca 42 r. o godz. 9 w Katowicach w sądzie przy ul. Andrzeja – sala sądowa nr 89. Proszę o wsparcie w tym dniu modlitwami...
Wasz list z 6.6.42 r. otrzymałem, za co dziękuję. Moja żałoba po zmarłym
dziadku była duża bo nie mogłem brać udziału w Jego pogrzebie. Proszę ks.
Gaszowi podziękować w moim imieniu za udział w pogrzebie. Ja już otrzymałem
zawiadomienie o głównej rozprawie. Ta rozprawa odbędzie się w dniu 17 lipca
42 r. o godz. 9 w Katowicach w sądzie przy ul. Andrzeja – sala sądowa nr 89.
Proszę o wsparcie w tym dniu modlitwami.
Od miesiąca mam inną robotę. Mianowicie plecenie z celofanu sznurków w
trzech kolorach, a teraz całkiem białe 8 mm sznurki. We wtorek byłem u
dentysty. Jestem zdrowy i spodziewam się od Was tego samego. Cieszę się, że
Rózia robi kurs gotowania. Będzie dobrze jak Rózia i Maria będą się uczyć
jeszcze czegoś innego, np. pisania na maszynie. One są w takim wieku, że
wszystkiego mogą się nauczyć. Umie Marysia już coś grać? Gdzie Ona ćwiczy?
Jest Piotr zdrowy? Pisze On?
Kochani Rodzice to jest ostatni list, który piszę stąd do Was, będę
odtransportowany do Katowic, kiedy to będzie nie wiem, w każdym razie przed
17 lipca, to jest w piątek, a więc w dzień poświęcony Sercu Jezusowemu,
które w moim życiu tak często mi pomagało, tak teraz też mi pomoże. Kochany
Zbawca wie, że ja w dobrej wierze pracowałem i pomagałem. Tylko ciężko mi na
sercu, że nie mogę się spowiadać i przyjąć komunii św. Mija już prawie rok
jak ostatnio miałem okazję do spowiedzi. O, co ja bym za to dał, żeby
uklęknąć przed ojcem spowiednikiem, boskim ....żal znosić.. Ale ja mógłbym
obrazić Boga, gdybym powiedział, że nie otrzymałem od Niego żadnego
pocieszenia. On nasz Zbawiciel pociesza mnie bardzo często. Są to na pewno
Wasze modlitwy, które mnie tak pocieszają.
Kochani Rodzice, te miesiące mojego uwięzienia są bardzo bogato pouczające,
nawet bardzo drogie. Oni mnie zamknęli i dali do zrozumienia, że to życie
tylko z Bogiem i dla Boga ma znaczenie. Ja traktuję to życie jak ścianę
lnianą i mogę sobie dużo wyobrazić, a wystarczy tak mało, aby być
szczęśliwym teraz i w wieczności. Potrzeba tylko dla Boga i z Bogiem żyć.
Chyba możecie mieć widzenie ze mną, starajcie się.
Kochani Rodzice! Dziękuję wam za pozdrowienia, ja je ponawiam. Proszę
pozdrówcie wszystkich moich znajomych i kolegów. Pozdrowienia dla Piotra i
Sióstr, ks. Gasza i wszystkich których nie wymieniam. Módlcie się za mnie.
Wasz kochający zawsze syn
Jan
Mysłowice List VIII do rodziny z dnia 30 V 1942 r.
Za pozdrowienia i list wyrażam moje podziękowanie. Ten list otrzymałem 27.V.42 r. Brewiarz i płaszcz nareszcie otrzymałem. Ta wiadomość o śmierci Dziadka napełniła mnie boleścią . Kiedy On zmarł? Ja miałem 18 maja sen, który mnie skierował myślami na Dziadka. Proszę napiszcie mi kto był na pogrzebie itd. Ja nie jestem jeszcze po przesłuchaniu. Nadzorca pozwolił mi napisać do Was, żebyście odebrali moje rzeczy , które są mi zbyteczne, to znaczy stary płaszcz, bielizna, koc itd. Niech więc ktoś przyjedzie odebrać. Ja dziękuję też Piotrowi za pozdrowienia. Proszę też moje najserdeczniejsze życzenia przekazać na urodziny Ojcu , ks. Gaszowi i Pani gospodyni Skrzypczyk i wujkowi Piotrowi . Ja jestem zdrowy, ale słaby, bo z czego ma się mieć tę siłę...
Za pozdrowienia i list wyrażam moje podziękowanie. Ten list otrzymałem
27.V.42 r. Brewiarz i płaszcz nareszcie otrzymałem. Ta wiadomość o śmierci
Dziadka napełniła mnie boleścią . Kiedy On zmarł? Ja miałem 18 maja sen,
który mnie skierował myślami na Dziadka. Proszę napiszcie mi kto był na
pogrzebie itd. Ja nie jestem jeszcze po przesłuchaniu. Nadzorca pozwolił mi
napisać do Was, żebyście odebrali moje rzeczy , które są mi zbyteczne, to
znaczy stary płaszcz, bielizna, koc itd. Niech więc ktoś przyjedzie odebrać.
Ja dziękuję też Piotrowi za pozdrowienia. Proszę też moje najserdeczniejsze
życzenia przekazać na urodziny Ojcu , ks. Gaszowi i Pani gospodyni
Skrzypczyk i wujkowi Piotrowi . Ja jestem zdrowy, ale słaby, bo z czego ma
się mieć tę siłę.
Proszę o modlitwy, bo to jest podpora, pociecha i przynosi mi pomoc. Od
niedzieli rozpoczyna się miesiąc czerwiec, który poświęca się Najświętszemu
Sercu Jezusa. Proście Najświętsze Serce Jezusa za mnie. Ja też teraz mam
nadzieję w Jesusie. Wy, Rózia i Maria pamiętajcie w waszych modlitwach i
przy przyjmowaniu Komunii św. o mnie. Mnie nie było dane w okresie
wielkanocnym przyjąć komunię św. , a więc ofiarujcie waszą Komunię św. za
mnie.
Kochane Siostrzyczki piszcie mi co u Was. Co się nauczyłyście w szkole? Jak
idzie Marii gotowanie i gra na fortepianie? Czego się uczy teraz Rózia?
Przed rozprawą myślę o adwokacie. Jak będę miał możliwość się dowiedzieć, to
Was powiadomię i tak zrobię.
Jeszcze raz dużo pozdrowień dla wszystkich w rodzinie i znajomych. Proszę o
modlitwę!
Zostańcie z Bogiem
Wasz kochający Was syn
Jan
Mysłowice List VII do rodziny z dnia 2 V 1942 r.
Za pozdrowienia i ostatni list, który otrzymałem 16. kwietnia, dziękuję Wam bardzo. Ja jestem dzięki Bogu zdrowy. Najpierw chcę Tobie moja kochana Mamo na Twoje urodziny w dniu 13 maja złożyć życzenia. Niech kochany Bóg, obdarzy Cię Swoim błogosławieństwem, niech Cię pocieszy i Twoje życzenia oby się spełniły...
Za pozdrowienia i ostatni list, który otrzymałem 16. kwietnia, dziękuję Wam
bardzo. Ja jestem dzięki Bogu zdrowy. Najpierw chcę Tobie moja kochana Mamo
na Twoje urodziny w dniu 13 maja złożyć życzenia. Niech kochany Bóg, obdarzy
Cię Swoim błogosławieństwem, niech Cię pocieszy i Twoje życzenia oby się
spełniły.
Ja w sobotę rozmawiałem z panem adwokatem. Ja mam jeszcze mu dużo do
powiedzenia o czym zapomniałem. Chcę mu napisać, ale nie mam jego adresu.
Chciałbym prosić o jego adres. Mój brewiarz się kończy, od 1 czerwca
potrzebna mi następna część. Czy jest możliwe przysłać mi letni płaszcz
(deszczowiec) byłbym bardzo wdzięczny, gdyż za niedługo będę musiał iść na
przesłuchania, a nie mogę się pokazać na ulicy w tym co mam. Marysia ma już
16 lat, ona musi już być panienka. Jak jej idzie lekcja na fortepianie?
A jak jej idzie w szkole? Jak Piotrowi? Czy ojciec jest zdrowy? Wielkanoc
już przeszła. Na wielkanocnym stole mieliście chyba kiełbasę i szynkę, ja
mocno pasa przyciągałem. Tak to było i można było znieść, jeśli nie było
trzeba jeść. Dobrze, że ja w czas próbowałem pościć i dobrze, gdyż teraz bym
się nie mógł przyzwyczaić, nie mógłbym tego znieść. Nie mogę sobie wyobrazić
być sytym, już od dłuższego czasu, czy ja jeszcze będę kiedy syty? Staram
się nie myśleć o jedzeniu i nie powinienem.
Kochani Rodzice i Rodzeństwo proszę was nadal w modlitwach o mnie pamiętać.
To jest pocieszenie dla mnie, gdyż kochany Bóg wysłucha Waszych modlitw.
Ach, jak mało jest potrzebne człowiekowi by być szczęśliwym! Ale tego uczy
się dopiero przez boleść i przeznaczenie. Jeden francuski pisarz Musset –
powiedział- „.. człowiek jest uczniem, a ból jest Jego Mistrzem ..” i to
jest prawdą. Nasz kochany Zbawiciel wpierw jest człowiekiem, który dużo
wycierpiał przez to chce byśmy tę drogę boleści sami torowali, na tej drodze
można widzieć, że wierzy się wiernie w Boga. My poznajemy jak mały i słaby
jest człowiek, jak wielki nasz Zbawiciel - Bóg. Z tego doświadczenia, że ta
miłość do Boga, na której tak nam na Nim zależy, tak że jednym życzeniem
jest w Jego służbie pozostać, Jemu dać ocenić i Jemu całkiem się poświęcić.
W Rudzie w kościele ostatnią niedzielę był odpust. Ja też byłem myślami i
duchem z Nimi. Ja też całą oktawę obchodziłem. Ja bardzo często myślami
jestem w kościele w Rudzie, myślę o moim pokoju i patrzę na moje biurko,
przy którym dużo godzin spędziłem.
Kochani Rodzice przesyłam Wam serdeczne pozdrowienia. Proszę też moje
pozdrowienia przekazać dziadkowi, wszystkim znajomym, księdzu Gaszowi, Pani
Gospodyni, Księdzu Proboszczowi i wszystkim innym znajomym. Proszę jeszcze
raz o modlitwy.
Wasz kochający Was syn
Jan
Mysłowice List VI do rodziny z dnia 2 IV 1942 r.
Dzisiaj w Wielki Czwartek otrzymałem zezwolenie do pisania. Jestem chwała Bogu zdrowy. Jest mi bardzo ciężko, że nie mogę brać udziału w tych pięknych ceremoniach Wielkiego Tygodnia. Jest mi bardzo smutno jak słyszę jak dzwony kościelne dzwonią. Jestem w ten czas w myślach tam przy ołtarzu, który jest około 200 m oddalony od mojej celi. Czas postu już za nami. Następnie zaśpiewamy to wesołe „Alleluja”. Niestety ja nie mogę z wami śpiewać, ale wychwalam Boga na ten sposób, który jest tutaj możliwy i proszę Wszechmocnego, żeby Was kochani Rodzice pocieszył. Bo niczego mi nie jest tak żal, jak bym widział Wasze smutne twarze i przejęte bólem serca. Mam nadzieję, że Pan Bóg was pocieszy...
Dzisiaj w Wielki Czwartek otrzymałem zezwolenie do pisania. Jestem chwała
Bogu zdrowy. Jest mi bardzo ciężko, że nie mogę brać udziału w tych pięknych
ceremoniach Wielkiego Tygodnia. Jest mi bardzo smutno jak słyszę jak dzwony
kościelne dzwonią. Jestem w ten czas w myślach tam przy ołtarzu, który jest
około 200 m oddalony od mojej celi. Czas postu już za nami. Następnie
zaśpiewamy to wesołe „Alleluja”. Niestety ja nie mogę z wami śpiewać, ale
wychwalam Boga na ten sposób, który jest tutaj możliwy i proszę
Wszechmocnego, żeby Was kochani Rodzice pocieszył. Bo niczego mi nie jest
tak żal, jak bym widział Wasze smutne twarze i przejęte bólem serca. Mam
nadzieję, że Pan Bóg was pocieszy.
Wasz ostatni list otrzymałem 28.II.42 r. W marcu nie otrzymałem żadnego
listu od Was, ale otrzymałem akt oskarżenia.
Jestem oskarżony, że działając jako Polak powagę oraz dobro niemieckiego
narodu i państwa poniżyłem i szkodziłem, podejmując działanie, oderwania
obszaru do Państwa Niemieckiego należącego, co kwalifikuje się jako zdrada
stanu. Postępowanie sprzeczne z prawem, karalne według Art. I Ust. 3 VD
poprzez niemiecką wobec Polaków i Żydów (RG.BL.I.S.759 w połączenia z §80.
Obs. 1 § 83. Obs. 2 i 3 Ziff. 1, 2 i 3, § 47. ST.GB.).
Pomimo, że mój list otrzymacie dopiero po Świętach życzę Wam wesołych Świąt
Wielkanocnych.
Tobie już Kochana Mamo życzę już na Twoje 51 urodziny, bo ja nie wiem, czy
mi jeszcze przed Twoimi urodzinami pozwolą pisać. Pozdrawiam Was Wszystkich.
Proszę o modlitwy w moim imieniu. Proszę też nie zapomnieć na czas mi
przesłać następną część brewiarza, na który już w czerwcu czekam.
Jeszcze raz pozdrawiam wszystkich w Rudzie i Chorzowie. Proszę jeszcze raz o
modlitwę. Wesołych Świąt Wielkanocnych!
Pozostańcie z Bogiem, wasz z całego serca kochający syn
Jan
Mysłowice List V do rodziny z dnia 5 III 1942 r.
Dziękuję za wasze listy z dnia 8.II i 22.II.42 r., które otrzymałem. Cieszę się, że w domu wszyscy są zdrowi. Piszecie mi, że tego nowego brewiarza nie możecie znaleźć. On był w małej paczce w szufladzie w szafie na książki, tam to też musi być, ale ja chciałem ten stary brewiarz. Dziękuję wam za pozdrowienia i modlitwy, a księdzu Gaszowi za załatwienie jurysdykcji...
Dziękuję za wasze listy z dnia 8.II i 22.II.42 r., które otrzymałem. Cieszę
się, że w domu wszyscy są zdrowi. Piszecie mi, że tego nowego brewiarza nie
możecie znaleźć. On był w małej paczce w szufladzie w szafie na książki, tam
to też musi być, ale ja chciałem ten stary brewiarz. Dziękuję wam za
pozdrowienia i modlitwy, a księdzu Gaszowi za załatwienie jurysdykcji.
Proszę w moim imieniu złożyć dziadkowi na jego 83 urodziny, a Marii na 16
urodziny, serdeczne gratulacje. Bardzo chętnie zrobiłbym to osobiście, ale
niestety nie jest to możliwe.
Niech Micia mocno uczy się gry na fortepianie. Co robi Rózia? Ona woli grać
na gramofonie? No po wojnie.
Ojciec ma teraz dużo pracy, zmartwienie i troski, ja mu wierzę, ale niech
się pocieszy. Wszystko przemija. Dziękuję też Lodze za pozdrowienia. Co
robią moi koledzy? Czy są na dotychczasowych stanowiskach. Hubert już jest 3
lata w Koszęcinie. Cieszę się, że w Rudzie są wszyscy zdrowi.
Dziękuję za modlitwę i polecam się dalszym modlitwom. I Was kochani rodzice
i siostry proszę o dalszą modlitwę, bo to jest jedyne co mi może pomóc.
Najświętsze Serce Jezusa i Matka Boska mi pomogą, o ile będziemy mocno i z
głęboką wiarą się modlić. Dzisiaj mija 6 miesięcy, więc ½ roku jak mnie już
nie ma. To był pierwszy piątek. Jutro znowu jest pierwszy piątek, to Święto
Najświętszego Serca Jezusa do którego mam szczególne nabożeństwo i
uroczyście obchodzę na swój własny sposób.
Proszę Was też żebyście moje osobiste dokumenty zabezpieczyli, to znaczy
szczególnie dyplom magistra, indeks z teologii i świadectwo z matury .
Jeszcze raz dziękuję za pozdrowienia i modlitwy. Polecam się jeszcze raz
Waszym modlitwom. Pozdrawiam Was kochani Rodzice jak też moje kochane
Siostry, wszystkich krewnych i znajomych. Wszystkich w parafii w Rudzie i
pozostaję z Wami.
Wasz kochający syn
Jan
Mysłowice List IV do rodziny z dnia 5 II 1942 r.
Dziękuję za Wasz list z dnia 11.01.42 r. , który otrzymałem 26.01.42 r. Z ogromną radością otrzymałem brewiarz. Jest to ogromne pocieszenie po pięciu miesiącach znowu Officium się modlić. Proszę mnie w następnym liście zawiadomić, kiedy w tym roku wypadną Święta Wielkanocne, bo według tego muszę to Officium formować, ponieważ żadne nowe „Ordo ” nie było nadane. Jestem dzięki Bogu zdrowy. Z pracą i modlitwą przeżywam cały dzień. Dziękuję Wam za życzenia i modlitwy. Proszę żebyście dalej w modlitwie o mnie myśleli. Moja prośba którą do Was przesyłam to modlitwa, modlitwa, modlitwa. O cudach modlitwy już się przekonałem...
Dziękuję za Wasz list z dnia 11.01.42 r. , który otrzymałem 26.01.42 r. Z
ogromną radością otrzymałem brewiarz. Jest to ogromne pocieszenie po pięciu
miesiącach znowu Officium się modlić. Proszę mnie w następnym liście
zawiadomić, kiedy w tym roku wypadną Święta Wielkanocne, bo według tego
muszę to Officium formować, ponieważ żadne nowe „Ordo ” nie było nadane.
Jestem dzięki Bogu zdrowy. Z pracą i modlitwą przeżywam cały dzień. Dziękuję
Wam za życzenia i modlitwy. Proszę żebyście dalej w modlitwie o mnie
myśleli. Moja prośba którą do Was przesyłam to modlitwa, modlitwa, modlitwa.
O cudach modlitwy już się przekonałem.
Co pisze Pietrzyk ? Czy on jest zdrowy? A wy w domu? Jak się czuje ojciec?
Czy Micia już gra na fortepianie ? Jak się czuje kapłan ? Czy gospodyni jest
zdrowa ? Ja muszę nim zapomnę złożyć Ulce gratulacje w dniu jej urodzin.
Wydaje mi się, że to trafi 28 tego miesiąca.
Jeszcze raz dziękuję Wam za pozdrowienia i pozdrawiam Was też. Proszę
przekazać serdeczne pozdrowienia dla Dziadka. On już będzie miał 83 lata .
Proszę jeszcze raz o modlitwę.
Pozdrowienia dla wszystkich w Chorzowie i Rudzie.
Wasz kochający Was syn
Jan
Mysłowice List III do rodziny z dnia 8 I 1942 r.
Dziękuję wam za Wasz list, który otrzymałem 7.12.42 r. Dziękuję za wasze pozdrowienia i życzenia. Szczególnie dziękuję wam za modlitwę, która mi otuchę i łaskę u Boga wyprosi. Ja Waszej modlitwie dużo zawdzięczam, więc nie poprzestawajcie w modlitwie...
Dziękuję wam za Wasz list, który otrzymałem 7.12.42 r. Dziękuję za wasze
pozdrowienia i życzenia. Szczególnie dziękuję wam za modlitwę, która mi
otuchę i łaskę u Boga wyprosi. Ja Waszej modlitwie dużo zawdzięczam, więc
nie poprzestawajcie w modlitwie.
Z radością podzielę się z Wami nowiną, że otrzymałem zezwolenie od sędziego
śledczego i naczelnego inspektora więzienia, że mogę się modlić z brewiarza.
W związku z tym proszę Was, przyślijcie mi jak najszybciej brewiarz i co do
niego należy, więc pars hiemalis et verna , ten stary Brewiarz Ordo i C.I.C
. Naturalnie nie rozumiecie tych rzeczy, poproście księdza Gasza on to
przygotuje. Ja bym jeszcze o coś księdza prosił, żeby w moim imieniu o
przedłużenie mojej jurysdykcji prosił. To może być ustnie. W następnym
liście możecie mnie powiadomić, czy to przedłużenie zostało mi udzielone.
Brewiarz proszę mi jak najszybciej przysłać lub przynieść. O ile by przy tym
powstały trudności, to powiedzcie, że mam zezwolenie.
Jesteście na pewno ciekawi jak przeżyłem Święta Bożego Narodzenia? Byłem u
Was w domu, byłem na pasterce, ja tam współuczestniczyłem, ale tylko w
myślach. Śpiewałem pieśni na Boże Narodzenie, które kocham. W święta
dostaliśmy podwójną porcję. Na kolanach powitałem Nowy Rok.
Co u Was nowego? Czy Pietrzyk już pisał. Jak tam wasze zdrowie! Teraz
zwracam się do Was kochane siostrzyczki! Dziękuję Wam bardzo za Wasze
modlitwy i ofiary. Nie żałujcie mnie, ale módlcie się. Módlcie się z mocną
wiarą, a modlitwy zostaną wysłuchane. Potem wrócę i znów będziemy wszyscy
razem.
Jeszcze raz przesyłam Wam serdeczne pozdrowienia i dziękuję za modlitwy.
Jednocześnie proszę o dalsze modlitwy. Wasze modlitwy mnie wzmacniają.
Pozdrowienia dla wszystkich w Rudzie i wszystkich krewnych.
Proszę nie zapomnijcie o brewiarzu!
Wasz kochający Was syn
Jan
Mysłowice List II do rodziny z dnia 12 XII 1941 r.
Wasz list z dnia 21.11.41 r. otrzymałem dnia 2.12.41 r. Dziękuję. Jestem niespokojny, bo nie piszecie, czy wszyscy w domu są zdrowi. Ja jestem zdrowy. Siedzę cały dzień w celi, a moja praca polega na wiązaniu węzłów. Przy wydajnej pracy dzień przechodzi szybko. Moją jedyną radością jest święty różaniec. Wczoraj otrzymałem też książki do czytania, co mnie bardzo ucieszyło...
Wasz list z dnia 21.11.41 r. otrzymałem dnia 2.12.41 r. Dziękuję. Jestem
niespokojny, bo nie piszecie, czy wszyscy w domu są zdrowi. Ja jestem
zdrowy. Siedzę cały dzień w celi, a moja praca polega na wiązaniu węzłów.
Przy wydajnej pracy dzień przechodzi szybko. Moją jedyną radością jest
święty różaniec. Wczoraj otrzymałem też książki do czytania, co mnie bardzo
ucieszyło.
Dnia 7.XII napisałem do sędziego śledczego abym mógł modlić się z brewiarza.
Jestem tu taki samotny, ale pan Bóg przysyła mi od czasu do czasu
pocieszenie. Najwięcej mi żal, że Wam Kochani Rodzice sprawiłem tyle
zmartwień. Dlatego siedząc wieczorem na swoim legowisku śpiewam po cichu
piosenkę „Dobranoc Mamo dobranoc sprawiłem Ci tyle zmartwień i trosk. Ty się
męczyłaś i martwiłaś o twojego syna..” tu załamuje mi się głos i nie mogę
dalej śpiewać.
Kochani Rodzice nie martwcie się o mnie. Wasze obowiązki już spełniliście.
Wychowaliście mnie, pozwoliliście studiować, wychowaliście mnie na
człowieka. Bóg zapłać za wszystko. Nie róbcie sobie żadnych zmartwień.
Kochani Rodzice wszystko przejdzie, a my znowu będziemy razem, choć może nie
tak szybko. Piszecie mi o paczkach. Jest niedozwolone paczki przesyłać.
Możecie mi tylko pastę do zębów przesłać, bo w Mysłowicach pasty nie ma.
Proszę o nią.
Mam tylko jedną prośbę: modlitwa! Ja też proszę Boga. Czasami mi się wydaje,
że jestem pustelnikiem.
Życzę Wam radosnych świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku.
Niech Dzieciątko Boże nam błogosławi, a ludziom przyniesie upragniony pokój.
Serdeczne pozdrowienia i życzenia dla wszystkich znajomych w Rudzie i w
Chorzowie III.
Wasz kochający Was syn
Jan
Mysłowice List I do rodziny z dnia 16 XI 1941 r.
Najpierw pozdrawiam Was tymi słowami „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!"
Dzielę się z Wami wiadomością, że od czwartku, 13.XI.41 r. jestem w więzieniu w Mysłowicach,
a nie w lagrze. Ja jestem w więzieniu śledczym i mogę jeden list na miesiąc otrzymać i
napisać. Jestem zdrowy, czego też od Was oczekuję. Co żeście mi w ostatnim liście pisali o
puszce do masła, to nie mam pojęcia, bo żadnej puszki z masłem nie otrzymałem...
Najpierw pozdrawiam Was tymi słowami „Niech będzie pochwalony Jezus
Chrystus!"
Dzielę się z Wami wiadomością, że od czwartku, 13.XI.41 r. jestem w
więzieniu w Mysłowicach, a nie w lagrze. Ja jestem w więzieniu śledczym i
mogę jeden list na miesiąc otrzymać i napisać. Jestem zdrowy, czego też od
Was oczekuję. Co żeście mi w ostatnim liście pisali o puszce do masła, to
nie mam pojęcia, bo żadnej puszki z masłem nie otrzymałem. Te garnki i
pozostałe naczynia zostały w lagrze, bieliznę mam tu. Dziękuję Wam za
pozdrowienia i za paczki, ale specjalnie dziękuję za modlitwy. Ja się bardzo
cieszę się, że Rózia i Maria dalej chodzą do szkoły. Ks. Gasza chciałbym
prosić, aby za mnie wyłożył i zanotował, żebym Mu potem mógł wszystko Jemu
oddać. Teraz dla znajomych, dla znajomych z rodziny, przesyłam dużo
pozdrowień i proszę o modlitwę. Też moim parafianom z Rudy, wyrażam
serdeczne Bóg zapłać za modlitwy. Wielkie pozdrowienia ks. Gaszowi, za to co
dla mnie zrobił i proszę pozdrowić wszystkich na probostwie. Specjalnie
chciałbym podziękować Wam kochani Rodzice, coście dla mnie uczynili i co Wy
na mojej drodze cierpliwie musicie znieść.
Dużo pozdrowień dla wszystkich
Wasz Syn Jan
Wygłoszone w kościele św. Józefa w Rudzie Śląskiej dnia 13 IV 1941 r.
W bezgłośnej ciszy grobu Wielkiego Piątku rozbrzmiewa teraz na całym świecie radosny dźwięk dzwonów. Z kościołów wychodzą tysiące ludzi. Jak okiem sięgnąć, widać radosne, pełne oczekiwania twarze. Skąd się wzięła ta napędzająca, odświeżająca siła Święta Wielkanocy? Dlaczego dzisiaj ogarnia ludzi dziwny niepokój? Dla kogo przeznaczony jest radosny dźwięk dzwonów? Wielkanocna radość ogarnia z grobu cały świat. Obok grobu znieważonego, ukrzyżowanego, ale zmartwychwstałego Chrystusa w naszej duszy pojawiają się dwie myśli: w Wielkanoc życie zwyciężyło śmierć a uciśniona prawda zatriumfowała nad niegodziwością, tzn. 1. Wielkanoc jest Świętem przyszłości i 2. Jest Świętem Zwycięstwa Prawdy...
W bezgłośnej ciszy grobu Wielkiego Piątku rozbrzmiewa teraz na całym świecie radosny dźwięk dzwonów. Z kościołów wychodzą tysiące ludzi. Jak okiem sięgnąć, widać radosne, pełne oczekiwania twarze. Skąd się wzięła ta napędzająca, odświeżająca siła Święta Wielkanocy? Dlaczego dzisiaj ogarnia ludzi dziwny niepokój? Dla kogo przeznaczony jest radosny dźwięk dzwonów? Wielkanocna radość ogarnia z grobu cały świat. Obok grobu znieważonego, ukrzyżowanego, ale zmartwychwstałego Chrystusa w naszej duszy pojawiają się dwie myśli: w Wielkanoc życie zwyciężyło śmierć a uciśniona prawda zatriumfowała nad niegodziwością, tzn. 1. Wielkanoc jest Świętem przyszłości i 2. Jest Świętem Zwycięstwa Prawdy.
I. Wielkanoc jest świętem przyszłości.
Naszą duszę przygniata uniwersalne prawo przemijania całego ziemskiego bytu, jednak zwycięski, zmartwychwstały z grobu do nowego życia Chrystus jest gwarancją tego, że po ziemskim upadku czeka na nas piękniejsza i lepsza przyszłość.
Radosna, wzniosła radość Świąt Wielkanocnych pochodzi z Jego nauki o tym, że śmierć jednostki i zniszczenie świata nie oznacza klęski i zagłady ostatecznej, lecz że życie ziemskie znajdzie swoją kontynuację w życiu wiecznym. Z tej prawdy rodzi się ożywiająca i nigdy nie przemijająca radość najważniejszego wydarzenia w dziejach świata, jakim jest Zmartwychwstanie Chrystusa. Dlatego też z grobu Zmartwychwstałego tryska czyste, świeże źródło witalności i optymizmu.
Od czasu kiedy świt pierwszego Święta Wielkanocy rozjaśnił zrozpaczone oblicza Apostołów i przyniósł im cudowną radosną nowinę minęły prawie dwa tysiące lat w historii ludzkości. Niezliczone są kierunki duchowe, które pojawiały się od tego czasu, aby zaprowadzić ludzkość do krainy szczęśliwości. Mimo to miliony ludzi na całej kuli ziemskiej oddają dzisiaj hołd Zmartwychwstałemu Chrystusowi w pokornej modlitwie i instynktownie wyznają prawdę słów Apostoła: „nie istnieje na świecie żadne inne imię, które by w duszy ludzkiej wywoływało takie uczucie, jakie w nas budzi Imię Jezusa”.
Spójrzcie: grób, który przez dwa tysiące lat nie uległ zniszczeniu! Grób, nad którym miliony czuwają w modlitwie, ponieważ wiedzą, że bez zmartwychwstałego Chrystusa nie ma bezpiecznego życia, nie ma nadziei na przyszłość ani ukoronowania życia. Wprawdzie człowiek przepełniony misterium wielkanocnym jest także wydany władzy przemijania wszystkiego co ziemskie, ale taki śmiertelnik nie schodzi do grobu jako pokonany, lecz jako zwycięzca. Dla niego śmierć nie oznacza końca, lecz początek; nie wieczną zagładę, lecz początek; po życiu ziemskim życie wieczne; po przedmowie samą książkę.
Kiedy duszę ludzką ogarnia paraliżująca myśl o przemijaniu człowieka z wyższością wskazuje nam pusty grób wielkanocny. Tak jest! Na Wielkanoc drzewa i krzewy wypuszczają pędy, rozkwitają pąki kwiatów, na Wielkanoc po zimowym odrętwieniu odnawia się życiodajna siła.
Nawet gdy cezarowie będą zakładać dumne cesarstwa, uczeni zaskakiwać ludzkość nowymi osiągnięciami techniki i nauki, artyści tworzyć cudowne dzieła, to wszystko to nigdy nie wypełni głębi duszy ludzkiej, jeśli zapomnimy o podążaniu za Zmartwychwstałym Chrystusem. Faust Goethego także próbował wszystkiego na świecie. I kiedy w końcu oszukany przez wszystko i zrozpaczony próbował odebrać sobie życie, usłyszał nagle uroczysty dźwięk dzwonów wielkanocnych: ręka, którą chciał odebrać sobie życie, opadła, a jego ogarnęła nowa chęć życia.
Chwalebny grób wielkanocny zapowiada święto pocieszenia dla tych tysięcy i milionów ludzi, którzy spełniają swoje obowiązki z potem na czole, ciałem pokrytym śladami walki o przetrwanie, ale z sercem pełnym pokoju spokojnego sumienia wyznając święte przekonanie: sprawiedliwość i dobro nigdy nie przeminą.
O jakim życiem napełnia nas zmartwychwstały Zbawiciel! Ile witalności, zapału i siły wydobywa się z tego pustego grobu! Czy więc Wielki Piątek nie jest dniem wiecznej ciemności? Czy prawdy nie da się ostatecznie wymazać?
Pan umarł na krzyżu. Umarł pasterz, a trzoda rozpierzchła się. ….
Piekło! To było twoje zwycięstwo!
Chrystus wykrwawił się na krzyżu, wykrwawił się do ostatniej kropli krwi. Jego zapieczętowany grób otoczyły straże, nikt nie myślał o tym, że jeszcze kiedyś pojawi się tu życie, zmartwychwstanie….. Piekło! To było twoje zwycięstwo!
Chrystus umarł na krzyżu, lecz w momencie kiedy zwiesił głowę zadrżała ziemia, pękały skały, otwarły się grobowce, chmury przesłoniły słońce. Piekło, uważaj na swoje zwycięstwo!
Chrystus umarł na krzyżu. Trzeciego dnia jednak świetlisty błysk wielkanocnego grobu rozświetlił ciemność, grzech schował się przed dotykiem zmartwychwstałego Zbawiciela…. Piekło! Gdzie jest twoje zwycięstwo!
Chrystus umarł na krzyżu, ale od dwóch tysięcy lat miliony ludzi ze łzami w oczach patrzy z wdzięcznością i miłością na Jego wielkanocny grób i śpiewa z żarliwą radością hymn zwycięstwa: „Chrystus zmartwychwstał. Alleluja!” Tak, Wielkanoc jest świętem przyszłości, świętem życia.
II. Wielkanoc jako święto zwycięstwa prawdy
Czy można nam mieć za złe, kiedy w naszej udręczonej duszy wraz ze świętą tajemnicą Wielkanocy strzeżemy jeszcze innej drogiej myśli? Święto Wielkanocy uczy nas, że nie ma życia bez śmierci, że słońce wychodzi z nocnej ciemności i że droga do radości wielkanocnej prowadzi przez grób cierpienia i smutku.
Szlachetna ofiara i straszliwe męki niewinnie ukrzyżowanego Chrystusa bardziej niż wszystko inne usprawiedliwiają głęboką prawdę historycznej filozofii: ludy żyją, jeśli ich najlepsi, najuczciwsi synowie składają z siebie ofiarę. Starsi wierzyli, że trwałość budynku można osiągnąć tylko wtedy, kiedy do wapna doda się krwi niewinnych ludzi.
Przesłanie wielkanocne udowadnia nam, że ze znoszonego po męsku cierpienia, którego ciężkie brzemię przygniata okaleczone ramiona najlepszego ze wszystkich, może wypłynąć siła zdolna do zbudowania fundamentów historii na kolejne tysiąclecie. Wraz z wielkanocnym świtem wyrosła z grobu potępiona, zdeptana, udręczona prawda pouczająca nas o tym, że prawo do radości wielkanocnej można zdobyć przechodząc krwawe stacje Góry Kalwarii. Czy dziwi fakt, że zwycięsko zmartwychwstały ze swojego grobu Chrystus stoi najbliżej stojących u Jego grobu załamanych, ciężko walczących dusz? Czy może kogoś dziwić, że siła wielkiego misterium wielkanocnego delikatnie otacza naszą duszę jak lekkie majowe powietrze.
Prawda nie jest popularna, można ją na jakiś czas zakuć w kajdany, można szydzić z dobra, zdeptać godność, ale jej zdolne do pokonania wszystkiego siły wydostaną się nawet z zapieczętowanego, zamkniętego potężnym kamieniem grobu, aby w cudownym blasku wielkanocnego poranka rozpocząć swój zwycięski marsz. Ostateczny los prawdy to nie mroczny wieczór Wielkiego Piątku, lecz świetlisty promień chwały wielkanocnego poranka.
Rozbrzmiewajcie więc dzwony wielkanocne! Niech wasz dźwięk rozniesie się daleko, aby wszędzie tam, gdzie cierpią stroskane dusze ludzkie, głosić wieść o tym, że ciemność nocy Wielkiego Piątku ustępuje miejsca światłu wielkanocnego poranka. Wierzymy w to, że na końcu trudnej, krwawej drogi prowadzącej przez Górę Oliwną i Golgotę widać blask wielkanocnego grobu. Wierzymy, że krwawe stacje drogi krzyżowej historii zaprowadzą nas w końcu do grobu Zmartwychwstania, nawet jeśli dzisiaj biegną wśród uderzeń bicza Piłata, Kajfasza czy Heroda. Tak, niezłomnie wierzymy w to, że nawet jeśli nasz Wielki Piątek będzie miał więcej niż 24 godziny, to po nim nastąpi wielkanocny poranek. Kiedy? Tego nie wiemy. Ale, że ten poranek przyjdzie, to głosi i tego wymaga prawo etycznego porządku świata. Cała ludzkość przeżywa teraz krytyczny czas. Próbowano żyć bez Chrystusa i odkryto, że cierpienia się w ten sposób nie zmniejszają, lecz przeciwnie, odbierają im one siłę i chęć do życia.
Naszym zadaniem jest wiernie powrócić z ciemności Wielkiego Piątku do ukrzyżowanej dobroci, aby wraz z nią mieć udział w nastaniu wielkanocnej jasności. Dlatego też do Zmartwychwstałego Zbawiciela kierujemy dzisiaj naszą żarliwą modlitwę wielkanocną, aby w końcu otwarło się niebo zasłonięte ciemnością naszej ciernistej drogi przez mękę i aby oświetlił nas delikatny blask wielkanocnego poranka.
Wygłoszone w kościele św. Józefa w Rudzie Śląskiej dnia 16 03 1941 r.
Drodzy chrześcijanie!
Chcemy dziś przedstawić historyczne dowody na boskość Jezusa Chrystusa. Historia nie zna żadnej innej postaci podobnej do Chrystusa, która tak zwycięsko stawiała opór falom [przemijającego] czasu i od której promieniuje tak wielka siła ducha. Co mówi historia – kim jest Chrystus? To jest tematem mojego dzisiejszego kazania. Najpierw przyjrzymy się, co mówią o Chrystusie jemu ówcześni, a później temu, co mówią o nim pierwsze wieki...
Drodzy chrześcijanie!
Chcemy dziś przedstawić historyczne dowody na boskość Jezusa Chrystusa. Historia nie zna żadnej innej postaci podobnej do Chrystusa, która tak zwycięsko stawiała opór falom [przemijającego] czasu i od której promieniuje tak wielka siła ducha. Co mówi historia – kim jest Chrystus? To jest tematem mojego dzisiejszego kazania. Najpierw przyjrzymy się, co mówią o Chrystusie jemu ówcześni, a później temu, co mówią o nim pierwsze wieki.
Mówiąc o historii Chrystusa, musimy przede wszystkim musimy ustalić to, co mówili o Nim ludzie żyjący za Jego czasów, głównie apostołowie, ponieważ najbardziej prawdziwe dowody jakiegoś wydarzenia mogą podać tylko jego świadkowie. Przyjrzyjmy się temu, za kogo uważają Chrystusa ludzie żyjący w Jego czasach oraz apostołowie.
a) Gdy święty Jan Chrzciciel spotkał Chrystusa, pozdrowił Go: „Oto Baranek Boży” (J 1,29). A za kogo uważał Zbawiciela św. Jan apostoł? Jego ewangelia zaczyna się od słów:
„Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo”. „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 1, 14). Według św. Jana jest tak: „Kto nie uznaje Chrystusa, zaprzecza Bogu”. „Każdy, kto nie uznaje Syna, nie ma też i Ojca, kto zaś uznaje Syna, ten ma i Ojca” (1 J 2,23). „Po tym poznajecie Ducha Bożego: każdy duch, który uznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest z Boga. Każdy zaś duch, który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga; i to jest duch Antychrysta (...)” (1 J 4, 2-3). „A świadectwo jest takie: że Bóg dał nam życie wieczne, a to życie jest w Jego Synu. Ten, kto ma Syna, ma życie, a kto nie ma Syna Bożego, nie ma też i życia” (1 J 5, 11-12). Czy potrzebujemy jeszcze wyraźniejszego dowodu na boskość Jezusa Chrystusa?
b) Za kogo św. Piotr uważał Chrystusa? Gdy pewnego razu Chrystus zapytał uczniów: za kogo uważają mnie ludzie? Piotr odpowiedział w imieniu wszystkich: „Ty jesteś Chrystus, Syn Boga Żywego” (Mt 16,16).
c) A św. Paweł? Wystarczy przeczytać jeden z jego 14 listów, aby się przekonać, że uważał Chrystusa za Boga. Wsłuchajmy się w kilka jego świadectw: „W Nim [Chrystusie] bowiem mieszka cała Pełnia: Bóstwo, na sposób ciała (…)” (Kol 2,9). W liście do Hebrajczyków Paweł mówi: „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1,1).
d) Za kogo uważali Chrystusa inni ludzie, którzy spotkali Jezusa? Ślepiec, którego uleczył Chrystus upadł na kolana i oddał Mu cześć jako Bogu. Gdy Jezus uspokoił jezioro, ci którzy byli w łodzi upadli przed nim na kolana i mówili: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym”. W innym miejscu Pisma Świętego Marta woła: „Tak, Panie! Ja mocno wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat” (J 11,27). Tomasz woła: „Pan mój i Bóg mój” (J 20,28).
Myślę, że nie potrzebujemy dalszych dowodów, że apostołowie i ludzie współcześni Chrystusowi uważali Go za Boga.
Rozważmy jeszcze jedno pytanie dotyczące Chrystusa. Kościół miał wielu wrogów, którzy uważali że boskość Chrystusa jest legendą. Chrystus był człowiekiem, tak, nawet geniuszem, jednak nie był Bogiem. Dopiero zachwyt jego zwolenników uczynił z niego Boga. Gdyby tak rzeczywiście było, chrześcijaństwo już dawno musiałoby się zawalić. Ale tak nie jest. Na podstawie dowodów, które już dziś przytoczyliśmy widzimy, że Chrystus nie został proklamowany Bogiem dopiero później, w wyniku zachwytu swoich [uczniów-słowo przekreślone] i zwolenników, lecz już ludzie Mu współcześni uważali Go za Boga. Klasycznym dowodem na to jest też kazanie św. Piotra, które wygłasza on w dzień Zesłania Ducha Świętego: „Niech więc cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego wyście ukrzyżowali, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem” (Dz 2,36). To świadectwo św. Piotra nie pochodzi z czasów późniejszych, lecz zostało wypowiedziane jedynie 10 dni po wniebowstąpieniu Zbawiciela.
Drodzy chrześcijanie! Jak widzimy, cała ewangelia nie jest niczym innym jak tylko dowodem, że proroctwa Starego Przymierza spełniają się w Chrystusie. Trzeba by było spalić na stosie całe Pismo Święte, aby móc zaprzeczyć, że apostołowie i ludzie współcześni Chrystusowi uważali Chrystusa za Boga.
II.
To samo, co mówią współcześni Chrystusowi, mówią o Chrystusie także pierwsi chrześcijanie. Jak mocna była wiara w boskość Chrystusa, widzimy już w pismach pogańskich. Cesarz Trajan nakazał swemu namiestnikowi w Azji Mniejszej, Pliniuszowi sporządzić raport na temat chrześcijan. Czy nie są niebezpieczni dla państwa. Ten raport Pliniusza zachował się do dzisiaj jako zaszczytne świadectwo pierwszych chrześcijan. Pliniusz pisze: „Chrześcijanie oddają cześć Chrystusowi jako Bogu”. A zatem widzimy, że wiara w bóstwo Chrystusa nie jest późniejszym wynalazkiem. Tak wierzyli Apostołowie, tak wierzyli ówcześni Chrystusa, tak wierzą pierwsi chrześcijanie, tak wierzymy i my. Od dwóch tysięcy lat trwa ta sama wiara, zmieniła się tylko liturgia, stała się bogatsza, rozwijały się rzeczy zewnętrzne, powstały wspaniałe kościoły. Ale czcimy tego samego Chrystusa, o którym św. Atanazy w IV wieku pisał: „Nie czcimy stworzenia, lecz stworzyciela, który stał się człowiekiem”. Świadectwem boskości Chrystusa jest też fakt, że Jego nauka rozprzestrzeniła się tak szybko na całym świecie. Wbrew wielkim trudnościom, prześladowaniom, nienawiści wobec Kościoła Chrystusowego, dla wiary pozyskiwani są ciągle nowi wyznawcy.
Drodzy chrześcijanie!
Przed kilkoma laty w rzymskim Koloseum było święto . Na ruinach amfiteatru postawiono krzyż Chrystusa. Na miejscu, w którym kiedyś chrześcijanie ponosili męczeńską śmierć, stał znienawidzony krzyż. A zatem krwawi cesarze nie pokonali Kościoła. Historia nie mogła zmieść chrześcijaństwa. Nawet w tym miejscu, gdzie umierało najwięcej chrześcijan, stoi dzisiaj triumfalnie Krzyż Chrystusa. Jego panowanie rozprzestrzeniło się na cały świat. Biedny rybak Piotr, który też umarł śmiercią męczeńską, ma teraz w Rzymie najpiękniejszy kościół. Przed kościołem stoi kolumna, która została sprowadzona z Egiptu przez pogańskiego cesarza Kaligulę . Teraz na szczycie tej kolumny widnieje Krzyż Chrystusa . Na kolumnie lśni inskrypcja, z którą powinni zapoznać się przeciwnicy i wrogowie Chrystusa: „Christus vincit, Christus regnat, Christus, Christus imperat” – „Chrystus zwycięża, Chrystus rządzi, Chrystus panuje”, ponieważ On jest prawdziwym Bogiem. Amen.
Wygłoszone w kościele św. Józefa w Rudzie Śląskiej dnia 15 XII 1940 r.
Drodzy chrześcijanie!
Wszystkie dziedziny nauki bardzo szybko się dziś rozwijają, ale jedną dziedziną niestety za mało się zajmujemy, a jest nią samopoznanie, które św. Klemens z Aleksandrii nazywa „najdoskonalszą ze wszystkich nauk”. Spróbujmy więc pójść choć trochę dalej w tej dziedzinie przez poszukanie odpowiedzi na pytanie, które Żydzi zadali św. Janowi: „Kim jesteś?”...
Drodzy chrześcijanie!
Wszystkie dziedziny nauki bardzo szybko się dziś rozwijają, ale jedną dziedziną niestety za mało się zajmujemy, a jest nią samopoznanie, które św. Klemens z Aleksandrii nazywa „najdoskonalszą ze wszystkich nauk”. Spróbujmy więc pójść choć trochę dalej w tej dziedzinie przez poszukanie odpowiedzi na pytanie, które Żydzi zadali św. Janowi: „Kim jesteś?”
Zapytajmy więc:
1. Kim jesteś jako człowiek i
2. Kim jesteś jako chrześcijanin.
I.
Kim jesteś jako człowiek? Przekona cię o tym już pobieżne spojrzenie na twoją okolicę. Bóg nie stworzył cię jako zimny i twardy kamień, który się przekracza. Również nie jako roślinę, która wprawdzie żyje, ale bez uczucia i jakiejkolwiek wiedzy. Również nie jako nierozumne zwierzę, które znajduje zaspokojenie w jedzeniu i piciu i innych zmysłowych przyjemnościach. Bóg tworząc naturę ludzką dał ci o wiele więcej. Wyposażył cię tak wieloma fizycznymi, i co ważniejsze duchowymi zaletami, że o niebo przewyższasz wszystkie inne stworzenia. Jakaż bowiem ogromna, nieprzekraczalna przepaść dzieli cię nawet od najbardziej rozwiniętych zwierząt. Przewyższasz je o niebo swoim rozumem i wolną wolą. Są to dwie z najcenniejszych zdolności, które sprawiają, że jesteś uwieńczeniem stworzenia i podobizną Boga. Czy mój drogi słuchaczu możesz znaleźć czcigodniejszą i radośniejszą odpowiedź na pytanie: „Kim jesteś jako człowiek?” Psalmista ze zdziwieniem zawoła: „czym jest człowiek, że Ty o nim pamiętasz? Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich, chwałą i czcią go uwieńczyłeś. Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich” (Ps. 8.6)
Czy twoje zachowanie odpowiada tej wspaniałej godności? Tutaj informacji musi nam udzielić nasze własne sumienie. Ale jedno jest bez wątpienia pewne: człowiek, dający się przy byle okazji porwać złości, i to takiej, że aż roi się od przekleństw i nie obejdzie się bez noża i ran, podobny jest bardziej do krwiożerczego tygrysa, wściekłego psa niż do rozsądnego człowieka. Nie jest on świadomy swojej godności jako człowiek. Także jedno jest pewne: gdyby zwierzęta mogły zorganizować protest, to broniłyby się z całej siły przed tym, aby jakiś pijaczyna z rozmytym spojrzeniem, dygoczącymi kolanami i zwisającą głową przewyższał ich pod względem pozycji i godności. Gdyby ktoś chciał im przedstawić takie upadłe stworzenie jako ukoronowanie stworzenia, to by go wyśmiali. Jak wypaczone jest bowiem u nieczystego człowieka podobieństwo do Boga! Część wyższa, duchowa, rozum, może ostrzegać i odradzać, ale to nie pomoże: jak tylko w jego ciele zacznie się kłębić zła żądza, to za przykładem niektórych zwierząt rzuci się on w nieczysty odmęt nałogu.
Czy ty mój drogi słuchaczu zachowałeś teraz swoją godność jako człowiek? Czy też jesteś jednym z tych wyżej wymienionych? Czy słowo psalmisty (48.13) odnosi się także do ciebie: „Bo człowiek nie będzie trwał w dostatku, przyrównany jest do bydląt, które giną”. […].
II.
Postawmy sobie drugie pytanie: „Kim jesteś jako chrześcijanin?” Na to pytanie odpowiedź jest jeszcze bardziej pocieszająca niż na pierwsze. Przez chrzest święty stajesz się członkiem Kościoła Chrystusa. Masz do dyspozycji wszelkie łaski, błogosławieństwa i zasługi, jakie Zbawiciel złożył w tym skarbcu. Otwiera się przed tobą źródło niebieskiego pokoju i szczęścia! Pomyśl tylko o siedmiu świętych sakramentach, o świętej ofierze mszy, o świętej komunii! Ale jeszcze o czymś. Przez przyjęcie łaski uświęcającej stajesz się dzieckiem Bożym i spadkobiercą nieba. Bóg nieskończony przyjął cię do swojej własnej rodziny, tak jak np. dobrzy ludzie adoptują porzucone dziecko. On już nie jest tylko twoim panem, ale też twoim ojcem.
Dzięki tym dobrodziejstwom, które ręka Boża bez twojego udziału włożyła do twojej kołyski, jesteś o niebo wyżej od niezliczonych milionów pogan, żyjących jeszcze w ciemności i w cieniu śmierci. W Indiach jest ich ok. 300, a w Chinach nawet 400 milionów. Biedne stworzenia! W większości klęczą przed własnoręcznie wyrzeźbionymi bożkami. Nie wiedzą nic o Bogu – jako ich ojcu i Zbawicielu – jako ich bratu. Jak ciemna i gorzka będzie godzina ich śmierci. Ziemia jest dla nich naprawdę padołem łez.
Ale niech każdy sam sobie postawi pytanie: Czy twoje życie naprawdę odpowiada temu uprzywilejowanemu miejscu, jakie zajmujesz jako chrześcijanin, jako członek Kościoła, jako dziecko Boże? Ilu musi odpowiedzieć na to pytanie niestety przecząco! Źle u nich z uczestniczeniem we Mszy Św., z przyjmowaniem sakramentów świętych, z modlitwą. Czy w tym sensie nie ogarnia nas obecnie obojętność? Wierzy się, że można z błahych powodów uzyskać dyspensę. Tysiące ludzi zna Kościół tylko z zewnątrz. Zapomnieli nawet modlitw, które poznali na łonie matki. Co mi po nazwie chrześcijanin, kiedy nie żyję jak chrześcijanin? Czy nie przyniesie mi ona jeszcze szkody? Zbawiciel mówi wyraźnie: „Komu wiele dano, od tego wiele się wymaga”.
Mój drogi słuchaczu! Czy może ty też jesteś współczesnym chrześcijaninem, chrześcijańsko ochrzczony, ale żyjący jak poganin? Chrześcijanin z nazwy, którego niewiele obchodzą łaska i przepisy Kościoła? Wtedy również ciebie będą dotyczyć słowa Zbawiciela: „Poganom w dniu sądu będzie lepiej niż tobie”.
Kim jesteś jako człowiek? Kim jesteś jako chrześcijanin? Dwa ważne pytania, nad którymi w czasie adwentowym powinniśmy się zastanowić. Zróbmy to sumiennie i dokładnie! Wymaga tego powaga sprawy. Jeśli przy tym będziemy musieli przyznać, że dotychczasową godność człowieka i chrześcijanina nie tylko naruszyliśmy, ale wręcz ją zdeptaliśmy, to od teraz naszym zadaniem będzie odpokutować przede wszystkim przez pokorną spowiedź i szczerą poprawę. To byłoby jednocześnie najpiękniejszym przygotowaniem na nadchodzące Święta Bożego Narodzenia. Amen.
Wygłoszone w kościele św. Józefa w Rudzie Śląskiej dnia 01 XI 1939 r.
Najmilsi w Chrystusie Panu!
Pogańscy Rzymianie mieli tak wielką ilość bożków, że nie mogli ich wszystkich czcić pojedynczo. Toteż wznieśli byli wspaniałą świątynię, w której składali cześć wszystkim bóstwom naraz i nazwali ją „Panteon” co w przekładzie znaczy „wszystkim bogom”. Później ta świątynia została zamieniona na kościół katolicki i poświęcona czci Matki Bożej i Wszystkich Św. Jest ona po dziś dzień ozdobą Rzymu...
Najmilsi w Chrystusie Panu!
Pogańscy Rzymianie mieli tak wielką ilość bożków, że nie mogli ich wszystkich czcić pojedynczo. Toteż wznieśli byli wspaniałą świątynię, w której składali cześć wszystkim bóstwom naraz i nazwali ją „Panteon” co w przekładzie znaczy „wszystkim bogom”. Później ta świątynia została zamieniona na kościół katolicki i poświęcona czci Matki Bożej i Wszystkich Św. Jest ona po dziś dzień ozdobą Rzymu .
My katolicy czcimy Boga jedynego, ale mamy b. wielu świętych Pańskich, tak wielu, że nie możemy każdego z nich uczcić z osobna. Toteż Kościół św., wielbiąc codziennie po kilku Świętych, przeznacza ponadto jeden dzień w roku – dzień dzisiejszy – na uczczenie wszystkich świętych wspólnie. Uroczystość
Wszystkich Świętych należy do najradośniejszych. Głosi ona światu zwycięzców w walce o zbawienie, mówi o nieśmiertelnej chwale wiernych sług Bożych, a zarazem jest zapowiedzią przyszłej chwały i szczęśliwości naszej, o ile zechcemy wytrwale walczyć o niebo. Do tej walki, ciężkiej nieraz bardzo, zagrzewa nas sam Zbawiciel w słowach: „Cieszcie się i radujcie albowiem zapłata wasza obfita jest w niebiesiech”.
Byłoby bardzo źle, najmilsi, gdybyśmy w dniu dzisiejszym poprzestali na samym tylko oddaniu pokłonu Świętym Pańskim. Najlepiej czci świętego ten, kto go naśladuje. I my powinniśmy uczcić świętych, naśladując ich życie. Ale co znaczy naśladować Świętych? Znaczy to podążać za nimi do nieba. Dążenie do nieba – to zadanie zbyt ogólnikowe, a przeto mało praktyczne. Zacznijmy od rzeczy mniejszych, bardziej określonych i łatwych do wprowadzenia w czyn; zacznijmy od tego, że będziemy częściej niż dotychczas myśleli o niebie. Myśl o niebie – oto nakaz dzisiejszej uroczystości. Jeżeli go wiernie spełnisz, uczynisz wielki krok naprzód.
Myśl o niebie!
I. Tego żąda Bóg,
II. Do tego wzywają Święci,
III. O to woła dusza Twoja.
I. Pismo św. które jest mową Boga do rodzaju ludzkiego, na każdej niemal karcie swojej przypomina nam o tym, że powinniśmy jak najczęściej myśleć o niebie, swej prawdziwej ojczyźnie. Z wielu miejsc natchnionych wyliczę tylko kilka. Oto psalmista wyznaje: Mdlałem stęskniony za zbawieniem twoim. Znaczy to: ciągle o nim myślałem i do niego tęskniłem. A Chrystus Pan ciągle mówił o królestwie niebieskim i o tym, że zdobywanie go, a więc i myśl o nim, jest najważniejszym naszym zadaniem na ziemi. Kazanie na górze, którego część słyszeliście w dzisiejszej Ewangelii św., czymże było, jeśli nie nawoływaniem Zbawiciela do nie spuszczania z oka ojczyzny niebieskiej: „Cieszcie się i radujcie albowiem zapłata wasza obfita jest w niebiesiech”. Wszystkie wysiłki Zbawiciela zmierzały do tego, by serca nasze oderwać od zbytniego przywiązania się do ziemi i skierować je ku niebu, ponieważ – tak nam to sam wyjaśnił – „gdzie jest skarb twój, tam jest i serce twoje” (Mat. 6.21).
Myśl o niebie roznieca w duszy święty ogień tęsknoty za niebem; z tęsknoty zaś rodzi się czyn – rzetelny wysiłek osiągnięcia tego, za czym dusza tęskni, czego pożąda. Kto o niebie nie myśli ten i pracować na niebo nie będzie, a tym samym nie stanie w szeregu uczniów Chrystusowych.
II. Myśl o niebie – tak mówią do każdego z nas Święci Pańscy. Do św. Antoniego Opata przybyli niegdyś zakonnicy z sąsiedniego klasztoru i pytali go, z jakich ksiąg czerpie swą wielką mądrość. Święty opat wskazał im najpierw na ziemię, a potem na niebo i rzekł: „Cała mądrość polega na tym, że ciągle rozważam, jak powinienem oderwać się od ziemi, a wznieść się do nieba”. To samo powiedział mniej więcej o sobie św. Alojzy Gonzaga : „Jak mierzi mię ziemia, ilekroć zagłębiam się w rozmyślaniu o niebie”. To samo mogli o sobie powiedzieć wszyscy inni święci. Myśl o niebie leżała zawsze na dnie ich wszystkich poczynań.
Męczennicy z radością szli na tortury i śmierć ponieważ wiedzieli, że miecz katowski przecinając pasmo ich żywota, otworzy im podwoje niebieskie. Matka Machabejska, chcąc dodać synowi swemu, męczonemu w jej oczach, męstwa, mówiła doń: „Proszę synu abyś wejrzał na niebo i na ziemię” (Mach. 7.28). Tymi słowy wzywała syna, by myśląc o rozkoszach niebieskich zapomniał o cierpieniach. Myśl o niebie krzepiła świętych Wyznawców i św. św. Panny. Z myślą o niebie idą misjonarze do dalekich nieznanych krajów. Z myślą o niebie wyrzekają się ludzie majątków i dóbr tego świata, a zamykają się w mrocznej celi zakonnej.
III. Myśl o niebie! Tak wreszcie odzywa się do każdego z nas dusza nasza. O czym może myśleć więzień zamknięty za grubą kratą? O wolności. O czy myśli człowiek, wyrwany z własnej ojczyzny i przeniesiony na grunt obcy? O kraju swoim, o domie rodzinnym. O czymże tedy powinien myśleć każdy człowiek, który przecież lepszą swą cząstkę – duszę – wziął z nieba? – O niebie. Niebo to nasza prawdziwa ojczyzna, to nasze dziedzictwo. Tu na ziemi jesteśmy tylko wygnańcami: „Nie mamy tu miasta trwałego, ale przyszłego szukamy”. (Żyd. 13,14 ). Tak powiada św. Paweł. Tylko człowiek niespełna rozumu wybiera się w daleką podróż nie myśląc wcale o celu. Myślmy o niebie, bo to kres naszej pielgrzymki doczesnej; myślmy o Ojcu, który nas tam czeka. Myślmy o Matce Pannie Maryi; myślmy o braciach i siostrach, Świętych Pańskich którzy na wyprzedzili, myślmy o szczęśliwości bez granic, zgotowanej dla nas w niebiesiech!
b/. Myślmy o niebie, ponieważ ta myśl dodaje nam sił w ciężkiej walce życiowej i zachęca do cnoty. Na obczyźnie każdemu jest trudno. Tam wszystko trzeba zdobywać przebojem. Na każdym kroku piętrzą się przeszkody, wyłaniają się nowi wrogowie … Wrogami naszymi są szatan, świat, nasze własne namiętności. Wrogowie to potężni i tym niebezpieczniejsi, że ukazują się nam najczęściej w postaci przyjaciół. Umieją przed naszymi oczami roztoczyć takie ponęty, że niejeden idzie za nimi, jak za błędnym ognikiem, i nie spostrzega, że już się stacza w przepaść bezdenną. Trzeba mieć bardzo jasne światło przed oczyma i bardzo mocne oparcie pod nogami, aby nie upaść, żeby nie zbłądzić. Tym światłem i tym oparciem jest myśl o niebie. Komu naprawdę tęskno do domu ojczystego, ten nie będzie zbaczał z drogi pewnej na manowce, nie będzie kołował i mitrężył w podróży. Wiadomo, że dla śmiertelnie znużonego pielgrzyma wystarczy nieraz ujrzeć z daleka nikły płomyk w oknie domu, a wnet nowe siły weń wstępują i pozwalają mu szczęśliwie dotrzeć do kresu wędrówki. Myśl o niebie, to nie płomyk nikły, nie mały ogieniek, to – słońce jasne, życiodajne, które i świeci i rozgrzewa.
c/. Myśl o niebie jest dla nas najlepszą pociechą. Wiecie dobrze, że Opatrzność życie nasze gęsto przetyka krzyżykami i cierpieniami; że czego, jak czego, ale smutku i udręki żadnemu nie brak w życiu. Każdy gdzie może i jak umie szuka pociechy, najczęściej daremnie. A tymczasem dość przenieść się myślą do nieba, a wtedy nawet smutek pierzchnie. Podróż do domu rodzinnego bywa nieraz bardzo uciążliwa i niebezpieczna. Kto jednak ciągle myśli o tym, jak miłe czeka go w rodzinie przyjęcie, jakie szczęście tam znajdzie, ten niewygód podróży prawie nie dostrzega. Czyż podobna trapić się niepowodzeniem na ziemi, skoro się pomyśli o tym, że w niebie „otrze Bóg wszelką łzę z oczu ich, a śmierci dalej nie będzie, ani smutku, ani krzyku, ani boleści więcej nie będzie” (Obj. 21.4).
A zatem najmilsi, myślcie o niebie, myślcie o niebie zarówno w kościele, jak i w domu, zarówno przy pracy, jak i w chwilach odpoczynku. Myśl o niebie gdy wstajesz ze snu, gdy kładziesz się do łóżka; myśl o niebie gdy klękasz do pacierza, gdy siadasz do posiłku. Myśl o niebie gdy ci wesoło na duszy, byś w weselu nie przebrał miary; myśl o niebie, gdy gniecie cię smutek i trwoga, byś nie stracił cierpliwości i nie zapomniał, że czuwa nad tobą Bóg, który jest ucieczką i mocą naszą i pomocnikiem we wszystkich uciskach naszych. W szczególniejszy sposób myśl o niebie w chwili pokus i doświadczeń, byś nie upadł. Myśl o niebie, a z tej myśli zrodzi się nie jeden dobry czyn, dobre zaś czyny wysłużą ci sowitą u Boga zapłatę. Amen.
Wygłoszone w kościele św. Józefa w Rudzie Śląskiej dnia 01 X 1939 r.
W pierwszej połowie XIII w. w Niemczech zebrano stare prawa zwyczajowe, które dzisiaj znane są nam pod nazwą Zwierciadła saskiego . W zbiorze tym, wśród rzeczy, które przypadają kobietom w spadku, na pierwszym miejscu wymieniony jest różaniec. Dlaczego właśnie on? Córka miała godnie przechowywać różaniec matki jako cenny spadek i pamiętać o tym, że jest powołana na strażniczkę religijnego dziedzictwa rodziny, wiary i cnoty. Od tamtego czasu papieże wielokrotnie zalecali swoim wiernym modlitwę różańcową...
W pierwszej połowie XIII w. w Niemczech zebrano stare prawa zwyczajowe, które dzisiaj znane są nam pod nazwą Zwierciadła saskiego . W zbiorze tym, wśród rzeczy, które przypadają kobietom w spadku, na pierwszym miejscu wymieniony jest różaniec. Dlaczego właśnie on? Córka miała godnie przechowywać różaniec matki jako cenny spadek i pamiętać o tym, że jest powołana na strażniczkę religijnego dziedzictwa rodziny, wiary i cnoty. Od tamtego czasu papieże wielokrotnie zalecali swoim wiernym modlitwę różańcową.
Również dzisiejsze święto, które obchodzimy od czasu zwycięstwa chrześcijan nad Turkami w bitwie morskiej pod Lepanto 7 października 1571 r., pokazuje nam, jaką wartość ma dla Kościoła ta modlitwa. Niestety wielu wiernych nie dostrzega tej wartości.
Chyba żadna inna modlitwa naszej świętej wiary nie jest tak mocno krytykowana przez wyznawców innych religii, jak ta nasza piękna modlitwa: różaniec. Oni twierdzą, że jest to mechaniczna, bezduszna praca. Że owijamy sobie wokół palca różaniec mówiąc: „Zdrowaś Maryjo” i od początku do końca przesuwamy pojedyncze paciorki bezdusznie i bez skupienia. Tak, jeśli to byłoby cechą różańca, to powiedziałbym, że atakując nas, mają rację. Ale moi drodzy, to nie jest modlitwa różańcowa.
Podobnie jak nie jest nią odgrywanie bezbłędnie nagranego „Ojcze nasz”. Nie, nie, to nie jest modlitwa, to nie ma ani serca ani duszy. O, nasza modlitwa musi wyglądać całkiem inaczej. I nie wystarczy, że tylko poruszamy ustami, a nasze myśli, nasza dusza błądzą zupełnie gdzie indziej – ponieważ jak mówi Jezus – ci, którzy Go wielbią, muszą Go wielbić prawdziwie z całej duszy. O, nie wystarczy w żadnym wypadku, że będziemy tylko poruszać ustami, a naszymi myślami, naszym sercem będziemy daleko i nie zauważymy, że się modlimy. Kiedy odmawiamy różaniec, tym, co mówią nasze usta, zajmuje się nasz duch, tym jest przepełniona nasza dusza, tego pragnie nasza wola, to mamy we krwi, ku temu bije nasze serce i nie tylko z naszych ust, lecz z naszego całego bytu, całej duszy wydobywa się pozdrowienie anielskie: „Bądź pozdrowiona Maryjo, pełna łaski”.
Moi drodzy, musimy myśleć o tych wzniosłych tajemnicach, które wplatamy podczas modlitwy „Zdrowaś Maryjo”. Podczas modlitwy musimy uzmysłowić sobie te poruszające sceny, o których traktują święte tajemnice i już pozbędziemy się zarzutów bezdusznej, mechanicznej pracy i bezmyślnej modlitwy.
Dzięki świętym tajemnicom różaniec zapewnia swój uzdrawiający wpływ na życie w wierze i cnocie modlących się.
1. Wpływ na życie w wierze. Św. Epifaniusz nazywa Maryję „świętą księgą, z której cały świat może wyczytać tajemnice słowa Bożego, które stało się ciałem”. Tę cenną księgę stale mają przed oczami czciciele Matki Bożej. Otwierają ją i czytają z niej, kiedy odmawiają różaniec. Różaniec przypomina nam o fundamentalnych prawdach naszej świętej religii. W każdym „Chwała Ojcu” przypomina nam o nauce o Przenajświętszej Trójcy Świętej. W swoich tajemnicach ukazuje nam historię Jezusa Chrystusa, Jego życia, cierpienia i chwały. Przypomina nam grzech pierworodny i nasze własne grzechy, za które Zbawiciel oddał swoje życie i krew. On wyprowadza nas poza grób i głosi nam nasze własne zmartwychwstanie na wzór Zbawiciela. Zawiera też naukę o Przenajświętszej Dziewicy, którą wielbi jako dziewicę i matkę jednocześnie. Jednym słowem, różaniec jest krótkim streszczeniem całej Ewangelii. Życie w wierze to nasza sprawa. Wiemy, że aby żyć zgodnie z wiarą, nie wystarczy znać prawdy wiary: musimy być nią przepełnieni. Nie wystarczy pojąć ją rozumem; należy ją też poczuć sercem. Tak dzieje się wtedy, kiedy łączą się ze sobą modlitwa i rozważanie. Rozważna modlitwa rozjaśnia umysł. Ale tak, że serce też ma w tym swój udział i wyznacza wartości poznanych w życiu prawd. Obie rzeczy jednak, modlitwa i rozważanie, znajdują w różańcu harmonijne połączenie.
Ostatecznie nie można też przeoczyć faktu, że różaniec jest uwielbieniem Matki Bożej i że należy go szerzyć w walce z niewiarą i herezją. Kiedy św. Dominik przeciwstawiał się herezji albigensów, modlił się na różańcu. To zapewniło mu zwycięstwo. Kiedy chrześcijaństwo było prześladowane nauką Mahometa, to dzięki różańcowi odparło niebezpieczeństwo grożące całemu Zachodowi. Papież Pius V nazwał różaniec „lekarstwem na ciemność herezji”. I słusznie. Ponieważ tam, gdzie odmawia się różaniec, jest zapewnione życie w wierze.
2. Różaniec ma wpływ na cnotliwe życie. Papież Leon XIII wielki zwolennik modlitwy różańcowej jeszcze u schyłku swojego życia wyraził przekonanie, że ta modlitwa jest pożyteczna nie tylko dla jednostki, lecz również dla całego państwa. Dlaczego? Ponieważ głosi wartości, które przeciwstawiają się głównym ułomnościom naszych czasów.
Różaniec jest jednak również najbardziej skuteczną modlitwą. Gdzie nic już nie pomaga, pomoże jeszcze ta modlitwa.
Błogosławiony Klemens Maria Hoffbauer powiedział kiedyś: „Kiedy w drodze do chorego zostaje mi jeszcze trochę czasu na odmówienie różańca, to uratowałem już jego duszę”.
88 lat temu, w 1852 r. zmarł w Paryżu pewien znany lekarz. Lekarz ten nazywał się Recamier – był nie tylko nadzwyczajnym uczonym, lecz również wzorem wierzącego, głęboko religijnego człowieka. Kiedyś podczas zebrania koledzy zobaczyli w dłoniach wspaniałego uczonego różaniec. Ogólne przerażenie! Jak to?! Taki uczony człowiek, taki słynny profesor, uznany autorytet w dziedzinie medycyny, doradca lekarski królów i książąt – ten człowiek odmawia różaniec? Kiedy ten wielki lekarz spostrzegł to ogólne zaskoczenie, powiedział spokojnie: „Tak, panowie, rzeczywiście odmawiam różaniec. A kiedy u któregoś z moich chorych zawiodą wszelkie lekarstwa i poważnie martwię się o jego zdrowie, zwracam się za wstawiennictwem naszej dobrotliwej orędowniczki, Matki Bożej, do Tego jedynego, który może pomóc. I wyznam wam, że odniosłem już w tej dziedzinie cudowne sukcesy”.
Drodzy chrześcijanie! Odmawiajmy więc w każdej potrzebie święty różaniec. Podejmijmy więc wszyscy to postanowienie, ponieważ jest to łatwa modlitwa, którą może odmawiać także niewykształcony człowiek. Różaniec jest najlepszym, najpiękniejszym, najodpowiedniejszym modlitewnikiem. Najodpowiedniejszym ponieważ jest dla wszystkich dostępny i nie jest ani duży, ani gruby, możemy go zawsze nosić przy sobie. Jest najlepszym modlitewnikiem, ponieważ wszyscy go rozumieją – od prostej staruszki przesuwającej drżącymi rękami paciorki różańca do największego uczonego, który zagłębia się w jego tajemnicach. Najlepszym modlitewnikiem, ponieważ możemy się na nim modlić i w podróży i w szpitalu.
To jest najlepszy modlitewnik, ponieważ jest przeznaczony i dla dziecka i dla starców, którym oczy odmówiły już posłuszeństwa. Jest modlitwą, którą można odmawiać i w świetle i w ciemności.
Kogo już kiedyś spotkało nieszczęście, ten wie, czym jest różaniec. Jakie daje pocieszenie i ukojenie tym, którzy go odmawiają.
Teraz podczas ostatniej wojny było wiele wzruszających scen, np. na polu bitwy pozostał umierający żołnierz. Miał żyć jeszcze tylko kilka minut. Wtedy powiedział do swojego towarzysza: „Weź z mojego plecaka różaniec i owiń mi go wokół mojej ręki. Nie mogę pozdrowić Matki Bożej, ale ona wie, co Jej chcę powiedzieć”.
Drodzy chrześcijanie! Odmawiajmy tę modlitwę w tym miesiącu, miesiącu różańca. Ale odmawiajmy go też później, tak często jak możliwe. Pozostańmy wierni różańcowi przez całe nasze życie aż do śmierci i nawet wtedy, kiedy na naszym czole wystąpi śmiertelny pot, nasze oczy zamkną się, a dłonie zaczną drętwieć, nawet wtedy trzymajmy w dłoniach różaniec i zabierzmy go ze sobą do grobu, abyśmy mogli z nim stanąć przed wiecznym Sędzią. O, moi drodzy, wtedy będziemy pewni tego, że nasza Matka, Maryja Dziewica, nas nie opuści, że będzie naszą orędowniczką, a my w krainie wiecznej szczęśliwości przed nieskończonym sercem Jezusa będziemy mogli powtarzać ostatnie słowa różańca po wieczne czasy: Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak było na początku teraz zawsze i na wieki wieków. Amen.