Ks. Joachim Besler - kapelan więzienia

Relacja kapelana więziennego w Katowicach, ks. Joachima Beslera.

2021-10-14

W 2. połowie lipca 1942 r., będąc wtenczas wikariuszem w Orzegowie, otrzymałem od ks. gen[eralnego] wikar[iusza] Wosnitzy dekret na wikariusza do parafii św. Piotra i Pawła z tym, że będę pełnił obowiązki kapelana więziennego przy ul. Mikołowskiej w Katowicach. Nie pytałem się o powody tej nominacji. Jeden powód był przypuszczam ten, że dawniejszy mój proboszcz B. w Orzegowie uważał, że po śmierci śp. wikariusza generalnego Strzyża nadszedł czas, ażeby się pozbyć wikarego, który został mu wbrew woli przydzielonym. Pracę w więzieniu rozpocząłem we wtorek 28 lipca 1942 r. […]

Kilka razy pozostałem w budce strażnika przy głównej bramie i obserwowałem, jak skazanych prowadzili z B1 przez plac więzienny do pomieszczenia, gdzie stała gilotyna. Rano pozostałem, żeby jeszcze na ostatniej drodze udzielić absolucji. Pamiętam, jak prowadzono ks. Machę w ten sposób (eskortowany z obu stron przez dwóch Hauptwachmeistrów) i jak podniósł po raz ostatni oczy ku niebu gwiaździstym i znikł w drzwiach kaźni śmierci. Z budki strażnika można było słyszeć dokładnie głuche uderzenie spadającego topora i można było obserwować wpadających Hauptwachmeistrów idących po następnego.

Poza egzekucją oglądałem to miejsce. Jak się wchodziło do więzienia, po prawej stronie było to miejsce stracenia. Duże pomieszczenie przegrodzone kurtyną, wykładane białymi kafelkami, a w środku za tą kurtyną stała ta krwawa maszyna. Obok ławeczka, po lewej kran i wąż do zmywania krwi, a po prawej za kurtyną skrzynie surowe, zastępujące trumny, napełnione wiórami czy trocinami. Ścięta głowa pozostała w koszyku do gilotyny przyczepionego.

k. 19

Gasz 2 Msze do Ducha Św. odprawić. Kielich do Gasza i brewiarz. Rodzice: Stary Chorzów, General Höfer: 44. Prosił o przebaczenie Biskupa, kapłanów, Generalnego Wikariusza. Dziękuję za wszystko Skrzypczykowi, Kuczerze – Koźlikowi podziękowanie za pociechę. Prosi o modlitwę w brewiarzu i o pamięć. Umiera spokojnie i wesoło.
„z czerwonego notesu 1942”

k. 4

Z początku, jak się dowiedziałem, zwłoki zostały do Oświęcimia transportowane i tam spalone. Potem, pod koniec okupacji, ze względu na oszczędność były chowane na cmentarzu w Katowicach i Bogucicach.

k. 46

Verzeichnis der Häftlinge, die zur Hl. Beichte am 25. Juli 1942 sich gemeldet haben

Cela (Zelle) 38:

38: Macha Johann, Glagla Teofil, Rydysch Leo.

k. 47

3.12.1942 r. Hodie 12 (dwunasta) godz. 00.

+ Macha, Gürtler, Rödrich – do dnia dzisiejszego zginęło dziewięćdziesięciu dwóch (92) od chwili rozpoczęcia pracy jako kapelan. Nie przysięgam za prawdziwość tej liczby.

Odnośnie śmierci ks. Jana Machy znalazłem następujące notatki: Przybyłem po godz. Dwudziestej do więzienia. Dowiedziałem się, że kandydatów śmierci jest dziś 12, w tej liczbie jeden ewangelicki mistrz rzeźnicki – otrzymał wyrok śmierci za tajny ubój [dopisek z lewej: Pastor już był opuścił więzienie]. W pierwszej celi po lewej stronie, gdy się wchodzi z podwórza więziennego na parterze było pięciu. Do głębi wzruszony i zdziwiony byłem widząc pomiędzy nimi ks. Machę. Z początku ani słowem wydostać. W celi tej znajdował się wspomniany ewangelicki rzeźnik, jeszcze inny osobnik i ci trzej z Rudy. Jedni pisali listy, inni zajęci byli jedzeniem. Wszyscy byli spokojni i zrezygnowani. Podawali sobie ręce i uściskali się. Rydrycha przedstawiają mi słowami: „Nasz skarbnik”. Sądzą, ze wyroki są na nich wykonywane z powodu ciężkiej aktualnej sytuacji politycznej. Sądzą, że w krótkim czasie Polska znów będzie. Rydrych dodał: „Chyba za miesiąc”. Ubolewali, że nie dożyją tej chwili. Następnie prosili mnie o oddanie im kilku usług. Ks. Macha prosił, żebym wszystkim podziękował, biskupa i generalnego wikariusza mam w jego imieniu przeprosić za hańbę jaką jego egzekucja ściąga na kler śląski. Mam dziękować i pozdrowić: XX. Skrzypczyka, Kuczerę, Gasza. Do Gasza należą też Kielich i Brewiarz, z którego aż do końca odprawiał swoje pacierze (jedna część tego brewiarza) trzy inne części brewiarza pozostały w celi, z której go wyprowadzono. Rodziców mam pozdrowić i dziękować za wychowanie – to było życzeniem ich wszystkich. Z szczególną czułością i żalem wspominali swoje matki. Dalej kazali mi pozdrowić ks. katechetę z Rudy, który obecnie przebywa w Pruchnej i podziękować mu. Następnie prosili o spowiedź, pierwszy przeszedł ze mną Rydrych. Poszliśmy do ostatniej próżnej celi. Rydrych zauważył wobec Hauptwachmeistra (Bartetzke), a to ze względu na mnie, że tam za zimno. I tak odbyła się dla wszystkich spowiedź w tak zwanym Vernehmungszimmer. Pisałem, że byłem zdziwiony, gdy zobaczyłem ks. Machę. Muszę to dziś wyjaśnić. Robiono wszelkie starania, aby otrzymać ułaskawienie dla ks. Machy. Sam na własne oczy czytałem świetnie umotywowaną prośbę ks. Wosnitzy do berlińskich władz o ułaskawienie ks. Machy. Sądziliśmy więc, że wyrok zostanie powstrzymany. Przez cztery miesiące widywaliśmy się co tydzień z ks. Machą, podając mu Komunię św. Opowiadali mi koledzy niedoli, że w Mysłowicach katowano ks. Machę w straszny sposób. Gürtler wyraził się, że ciało jego było czarne jak węgiel (od bicia) [na górze dopisek: „Zapiski dosłowne z owych czasów”, „przepisałem: 2 XI 1965”]

wspomnienia