Kazanie wygłoszone 7 VIII 1938
Kazanie wygłoszone 7 VIII 1938 w kościele św. Marii Magdaleny w Chorzowie Starym; kazanie na 9-tą niedzielę po Świątkach: „O miłosierdziu Boga” Kazanie na 9-tą niedz.[ielę] po Świątkach1. „O miłosierdziu Boga” Motto: „Spojrzawszy na miasto, płakał nad nim” (Łuk. 19)
2020-02-03
Najmilsi w Chrystusie Panu!
Ten sławny przykład kary Boga nad zepsutą Jerozolimą czyta Kościół św. co roku wiernym swoim dlatego, aby przypomnieć słuchającym miłosierdzie Boga nieograniczone nad światem i sprawiedliwość Jego nad grzesznikami.
Płakał Pan Jezus łzami litości nad narodem swoim i nad zatratą jego, czekał 40 lat poprawy – to litość nad zaślepionymi; dopuścił karę wytępienia i zniszczenia miasta – tu sprawiedliwość nad grzesznikami wypełniona.
Przypatrzmy się bliżej tej Jerozolimie nad którą Chrystus zapłakał. Jerozolima była bogatym miastem. Chlubą jej była świątynia prawdziwego Boga. Dachy świecą się od złotych blach. Lud bogaty. W świątyni dym kadzielnicy z modłami kapłanów codziennie się wznosi pod niebo; od świtu do wieczora kapłani i lewici śpiewają psalmy na chwałę Boga, a przecież Chrystus Pan płacze nad zepsutem miastem. Czemu? Bo oto w tych pysznych pałacach widział Pan Jezus wielką liczbę bezbożnych Sadyceuszów, którzy całkiem wiarę prawdziwą zagubili, którzy żyjąc w rozpustach jak ów bogacz ewangeliczny, z wszelkich nauk i proroctw tylko drwili i urągali. Tu w tych mieszkaniach widział Pan Jezus chytrych Faryzeuszów, którzy pod obłudą pobożności szkaradne krzywdy i zdrady ukrywali. Tu widział knujących bunty i niepokoje Herodianów; tu patrzał na dumnych Gamalielistów i Hellenistów, nauczycieli publicznych szkół, dbających i uganiających się o sławę, lecz nie dbających o chwałę Boga i Jego wyroki. Tu widział naród wybrany, pokolenie Judy i Dawida zmienione, jakby złoto sczerniałe na węgiel. Westchnął Pan Jezus i rzewnie zapłakał: „Gdybyś ty miasto poznało dzień nawiedzenia Twego”.
Lecz temu ludowi wszystkie nauki, nawet cuda na nic się nie przydały. Jerozolima wyglądała jak wielkie drzewo spróchniałe, którego się jeszcze niektóre gałązki zielenią. Garstka chwaliła, garstka wzywała miłosierdzia Boga; od reszty piętrzyły się grzechy, aż sięgały sklepienia nieba.
Przyszedł też czas sprawiedliwej kary Boga. Nieprzyjaciele otoczyli miasto wałem je ścisnęli, aby nikt nie uciekł. Lud w wielkiej ilości wyginął od moru, głodu i strzałów, a owa najbogatsza świątynia spalona. Z dawnego miasta nie został kamień na kamieniu. Nastąpiła kara Boga.
I cóż dla nas stąd wynika? Oto: rozważmy i my dzisiaj toż samo miłosierdzie Boga około naszego zbawienia. Ten sam jest dzisiaj Zbawiciel, który wzdychał i płakał nad zaślepieniem ludu swego. Ten sam działa niepojęte cuda miłosierdzia swego, abyśmy nie zginęli na wieki. Któż nie wzruszy się słysząc o ogromie miłosierdzia Bożego? Już w St.[arym] Test.[amencie] tyle razy mamy powtórzone słowa: „Nie chcę śmierci grzesznika, lecz aby się nawrócił i żył”. Któż się nie wzruszy słysząc przypowieść o synu marnotrawnym, która jest obrazem miłosierdzia Bożego. Bo jako ojciec marnotrawnego syna przyjmuje ochotnie, i powracającego przyciska do serca, nie wyrzucając mu ani utraty majątku, ani występków jego, tylko ściska i całuje uratowanego, nowymi okrywając go sukniami i ozdobami, tak czyni Ojciec niebieski: woła do siebie odbiegłego człowieka, prosi, różnymi sposobami przyciąga, wszystkie grzechy przebacza, i cieszy się z uratowania zgubionego już grzesznika.
Lecz któż policzył niepojęte dzieła miłosierdzia Boga? Jak daremną byłaby praca, gdyby kto łyżką chciał morze wyczerpać, tak daremną byłaby praca opisać miłosierdzie Boga, które od wieków powtarza bez przestanku nad wszystkimi pokoleniami świata.
Spokojnie zajada niejeden chrześcijanin ludzką krzywdę; spokojnie marnują wydarte pieniądze, spokojnie rozlewa trunek z obfitości ludzkimi łzami kupiony i nic mu się złego nie dzieje. Czyż to nie dowód miłosierdzia Boga, że czeka jego poprawy?
Lecz zważmy z innego punktu niepojęte cuda miłosierdzia Boga około naszego zbawienia, które bez przestanku działa. Do takich należy sumienie. Cóż to jest sumienie? Jest to stróż niewidomy a głośny, dany od Boga każdemu człowiekowi, który go ciągle napomina i zachęca do dobrego, a ostrzega przed złem. Czyż ten stróż nie jest dowodem miłosierdzia Boga i troskliwości Jego około naszego zbawienia? Spokojnie zasypia po rozdarciu zdobyczy skrwawiony tygrys w legowisku swoim, lecz nie zasypia tak łatwo zbrodniarz po niecnym czynie, bo mu ten stróż nie pozwala.
Miłosierdzie Boże obmyśliło jeszcze w inny sposób ratowanie dusz grzeszących, a mianowicie przez kapłaństwo. Głos kapłanów rozlegający się ciągle po świątyniach i wzywający ludzi do poprawy życia, jest cudem wielkim miłosierdzia Boga. Zważcie, najmilsi w Chrystusie, jaka to jest instytucja prawdziwie Boska kapłaństwo. Jeden tylko kapłan może dziesiątki tyś. ludzi wyspowiadać, może miliony rozgrzeszyć. Jeden tylko kapłan mógłby wszystką pszenicę waszą, przerobioną na chleb podczas mszy św. przemienić w Ciało Chrystusa Pana, nakarmić nią na żywot wieczny miliony chrześcijan. Jeden tylko kapłan gdyby go słuchano i wypełniano jego naukę, mógłby miliony dusz zyskać Chrystusowi. A tymczasem pracuje ich tysiące. Nie jest, że to niepojęte dzieło miłosierdzia Bożego.
Najmilsi w Chrystusie Panu! Miłosierdzie Boga jest bez granic cudowne, niepojęte, zawsze gotowe i niezrównane. Lecz gdy to nie pomaga, następuje kara i odrzucenie, jakie widzimy nad zepsutą Jerozolimą. I jaka stąd dla nas wypływa nauka?
Oto: i za naszych dni spostrzegamy wielu chrześcijan podobnych do owych bezbożnych Saduceuszów, którzy zagubili wiarę, a z całego ich życia nie ma Pan Bóg ani jednej ofiary, ani jednego pacierza, a może ani jednego westchnienia. I dziś mamy podobnych jak w Jerozolimie mieszkańców, których całe lata nie widzimy w Kościele, którzy zburzyliby ten kościół, aby go zamienić według ich zdania na pożyteczniejszą ubikację, na skład jaki lub dom tańca i zabaw. I dziś mamy takich, którzy by nam zatkali usta gdyby mogli, aby nie uczyć ewangelii św., zagasiliby światła na ołtarzu, aby nie świeciło Panu. Tych wszystkich i tym podobnych upadek Jerozolimy i straszna kara, o których opowiada nam dzisiejsza ewangelia św. przerazić by powinny i wrócić ich Bogu.
W Jerozolimie kwitnęły sztuki, bogactwa, cnoty domowe, nauka, wytrwałość. Cóż tam brakowało? Chwały Boga. Cóż to za szkoda widzieć w rodzinie katolickiej wszystkie cnoty życia towarzyskiego, a widzieć zarazem, że tylko miłości Boga brakuje. Historia nas uczy, że ludy bez miłości Boga żyjące zniósł Pan Bóg z ziemi. Otóż i nauka dla nas: mury nas nie uratują, bo większe były dawniej, a zniszczały, nauki nas nie uratują, sztuki nas nie uratują, bogactwa nas nie uratują, bo większe narody upadły, bo większe bogactwa zniknęły.
Spokojnie zasypiała Jerozolima, gdy Chrystus nad nią wzdychał i płakał i widząc i nie czując wiszącej kary. Jakże mu miły był ten naród, kiedy go łzy Boga-Człowieka obmyć pragną i uratować. Lecz wszystko było daremne.
Ten płacz Boskiego Mistrza jest wyrazem jak bardzo kocha Chr.[ystus] to duchowe Jeruzalem, każdą nieśmiertelną duszę. Ten płaczący Chrystus mówi nam, jak bardzo rani Go każdy Twój grzech, mówi nam jak obumiera i wyniszcza się ta miłość, abyś Ty był uzdrowiony. Jak bardzo cierpi i jest męczone, kiedy Jeruzalem, twoja dusza, jest skamieniała i nie chce się nawrócić. On woła do nas: „Miłosierdzie Pańskie jeszcze się nie wyczerpało a łaska Jego jeszcze nie przeminęła”. Czas nawrócenia jeszcze nie przeminął. Pan cię jeszcze miłuje. Lecz obraz zapłakanego Pana Jezusa jest napomnieniem, abyśmy nie byli powodem łez Pana Jezusa. A jeżeli Boski Mistrz płacze już nad naszymi grzechami, wtedy ten obraz ostrzega nas, abyśmy więcej nie grzeszyli. Dosyć jest nadużycia Miłosierdzia i Miłości Bożej. Nie wyciskaj więcej łez z oczu Jego. Obraz płaczącego Mistrza ostrzega nas. Raz przyjdzie dzień i godzina, kiedy nie będzie więcej nad Tobą płakał, t. j. [to jest] dzień sądu Bożego, kiedy już miłosierdzia nie będzie, a tylko sprawiedliwość.
Ile cudów miłosierdzia wyświadczył ci już Zbawiciel. Płacząc, prosząc, napominając stał On przed Tobą. Jego krew, Jego prośba na Krzyżu: „Ojcze odpuść im”, odnosiło się i do ciebie. Jak długo, jak długo jeszcze będzie On zapłakany stał przed Tobą? Kiedy pochwyci On za bicz sprawiedliwości? Powiedzmy do Niego: „Panie, nie chcę więcej być powodem Twoich łez. Panie, nie chcę być powodem, żebyś się stał strasznym sędzią. Chcę już grzechy moje opłakać i jak Syn Marnotrawny […].
Podobny smutek i dzisiaj ma Pan Jezus patrząc na niejednego z nas i przewidując jego zatracenie. Ocknijmy się więc na głos miłosierdzia Bożego, wołajmy często potężnym głosem o zmiłowanie. Jeżeli w dotychczasowym swoim życiu jesteśmy podobni do synów marnotrawnych, miejmy też odwagę naśladować go w jego upokorzeniu i powrocie do Ojca.
Pójdźmy do Niego i zawołajmy „Ojcze zgrzeszyłem przeciw niebu i przeciw Tobie”, a wtedy Ojciec nasz niebieski przytuli nas do Serca Swego i sprawi nam ucztę w Królestwie niebieskim. Amen.
Chorzów, św. M. Magd. 7.8.38 r.