Obumarł jak ziarno pszenicy
20 listopada kard. Marcello Semeraro, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w katowickiej katedrze wyniósł na ołtarze ks. Jana Machę.
2021-11-21
Beatyfikacja odbyła się w obecności najbliższej żyjące rodziny błogosławionego. Jej przedstawiciele wnieśli relikwie podczas liturgii: zakrwawioną chusteczkę, ostatni list i różaniec samodzielnie wykonany w więzieniu przez ks. Machę. – Te relikwie miałam w domu całe życie i musiałam się z nimi rozstać. Ta chusteczka towarzyszyła mi przy wszystkich ważnych momentach życia. To, że wnosiłam ją jako relikwię, to był potworny stres, serce waliło mi jak młotem. Ale jest też ogromne szczęście, że te relikwie będą mogły służyć naszym bliźnim. Niech działają, niech ta łaska się rozlewa – mówiła po uroczystościach Małgorzata Kozak, siostrzenica błogosławionego.
Obecnych w katedrze powitał abp Wiktor Skworc, Mszy św. przewodniczył kard. Marcello Semeraro. W swoim słowie porównał historię życia i śmierci ks. Jana Machy do ewangelicznego ziarna pszenicy, które musi obumrzeć, aby przynieść plon obfity – Świadectwo, które Jan Franciszek Macha złożył Panu Jezusowi, w historii Kościoła na Górnym Śląsku stanowi kartę prawdziwie heroicznej wiary i miłości. On również obumarł jak ziarno pszenicy – mówił.
Prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych nawiązał także do czasów, w jakich ks. Masze przyszło sprawować posługę kapłańską i zwrócił uwagę na jego niezwykłą pokorę, mimo rozmachu podejmowanych działań. – Na krótko przed wykonaniem kary śmierci napisał: «Za 4 godziny wyrok będzie wykonany. Kiedy więc ten list będziecie czytać, mnie nie będzie już między żyjącymi! Zostańcie z Bogiem! Przebaczcie mi wszystko! (…) Żyłem krótko, lecz uważam, że cel swój osiągnąłem. Nie rozpaczajcie! Wszystko będzie dobrze. Bez jednego drzewa las lasem zostanie». W tych swoich słowach zostawia nam najważniejszą lekcję. Składa świadectwo, że każdy na tej ziemi został stworzony do wypełnienia swojej misji. Określa dobro jako coś większego niż interes jednostki: dążenie do szczęścia jest o tyle autentyczne, o ile przyczynia się do obrony sprawiedliwości, w służbie dobru wspólnemu, dzieleniu się, przyjmowaniu, szacunku, trosce o potrzeby innych. Na koniec zachęca nas do pozostania z Panem, do szukania Go w modlitwie i dialogu wewnętrznym i do uwielbiania Go świętym życiem. Przez ten obraz lasu, z którego usunięto jedno z drzew, jeszcze lepiej rozumiemy Ewangelię: ziarno, które wpadło w ziemię, obumarło, ale może, a nawet musi, nadal przynosić w nas obfite owoce. Jan Franciszek Macha, nowy Błogosławiony, niczym drzewo ścięte w młodym wieku, położył podwaliny pod budowę stabilnego domu dla przyszłych pokoleń, którym przekazuje, życiem przypieczętowanym własną krwią, jasne przesłanie: «Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich» – mówił kard. M. Semeraro.
Beatyfikacja to pierwsze takie wydarzenie w historii Kościoła lokalnego archidiecezji katowickiej. – Kończy się pewien etap: poznawania i odkrywania świętości. Teraz trzeba się z ks. Janem Franciszkiem Machą zaprzyjaźnić. Mówi się o błogosławionych, że są „wynoszeni do chwały ołtarza”. Trzeba podkreślić, że tak naprawdę święty czy błogosławiony w tym momencie schodzi na ziemię, by za nami orędować, by inspirować postępowaniem. Ks. Jan zajmował się dziełami charytatywnymi, miłosierdziem w praktyce. Był młodym księdzem, mamy nadzieję, że będzie orędownikiem nowych powołań kapłańskich, misyjnych i zakonnych i wsparciem dla kapłanów w ich drodze powołania – mówił bp Grzegorz Olszowski, koordynator Zespołu Organizacyjnego Beatyfikacji ks. Jana Machy.
– Być może to jedynie wydarzenie o takim kalibrze w czasie naszej formacji seminaryjnej: ktoś stąd, od nas, bo absolwent naszego seminarium, a wkrótce nasz patron zostaje błogosławionym – mówił kl. Paweł Kaszuba, kleryk IV roku. – Myślę, że od niego można czerpać bardzo wiele, przede wszystkim jest przykładem takiego dobrze rozumianego radykalizmu ewangelicznego, wymagania od siebie przede wszystkim – dodał. – Jesteśmy podekscytowani tym faktem. Jestem z Siemianowic Śląskich, moja parafia jest tak trochę z pogranicza parafii ks. Jana Machy. On jest nam bardzo bliski, niebawem zostanie naszym patronem. Najbardziej imponuje mi w nim odwaga, to z niej chcę czerpać w moim kapłaństwie. W dzisiejszym świecie potrzeba takiej odwagi, jak w czasach ks. Jana – uzupełniał kl. Krystian Salewski, kleryk II roku.
Jak podkreślił ks. dr hab. Damian Bednarski, postulator procesu beatyfikacyjnego, sam proces nie uczynił ks. Jana świętym. – Chodziło o to, by tę świętość wydobyć na światło dzienne, pokazać światu piękno tej postaci. Swoją postawą ks. Jan Franciszek Macha mówi nam, że trzeba jeszcze więcej od siebie wymagać, być wiernym prawdom wiary i świadczyć o Chrystusie. Mogę śmiało powiedzieć, że zaprzyjaźniłem się z nim – mówił.
Dr Andrzej Grajewski, redaktor „Gościa Niedzielnego” przybliżył tło historyczne działalności księdza ogłaszanego dziś błogosławionym. Przypomniał, że to święto 1750 osób zaangażowanych w niesienie pomocy, które działały wspólnie z ks. Machą, m.in. kl. Joachima Gürtlera i Leona Rydrycha, który razem z nim zostali skazani. – Oni także powinni być w naszej dobrej pamięci. Trzeba podkreślić, że zorganizować w czasie okupacji, na Górnym Śląsku taką akcję było dziełem niezwykłym. To było bezprecedensowe dzieło miłosierdzia i dzisiejsza uroczystość powinna być impulsem dla historyków do wydobycia z cienia zapomnienia tych faktów – zauważył A. Grajewski. – Mówimy dziś tak bardzo oficjalnie: ks. Jan Franciszek Macha. Dla bliskich on był po prostu Hanikiem. Co dziś robiłby Hanik? Uważam, że działaby w Namiotach Nadziei, które Caritas białostocka rozstawiła za strefą stanu wyjątkowego, by pokrzepiać migrantów – mówił.
W uroczystościach wzięli udział mieszkańcy archidiecezji. Doktor inżynier informatyk Piotr Kasprzyk specjalnie przyjechał z Rybnika, żeby służyć na uroczystości jako porządkowy. Z tego powodu sam w Mszy św. uczestniczył przed wyjazdem, wcześnie rano. – Ksiądz Macha mnie inspiruje do solidnej, rzetelnej roboty – mówił.
Z myślą o tych, którzy przyjechali wcześniej przed Mszą św. zorganizowano specjalne nabożeństwo, w trakcie którego Teatr Cordis odegrał fragmenty przedstawienia inspirowanego życiorysem ks. Jana Machy. Aktorzy w poruszający sposób przedstawili jego dorastanie w śląskim domu w Chorzowie, kapłaństwo, konspiracyjną pomoc charytatywną oraz aresztowanie, straszne śledztwo i śmierć.
Ks. Jan Macha zostanie ogłoszony patronem Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego. Liturgiczne wspomnienie błogosławionego będzie przypadać 2 grudnia, czyli w rocznicę męczeńskiej śmierci (ks. Jan został zgilotynowany w więzieniu na ul. Mikołowskiej w nocy z 2 na 3 grudnia 1942 roku).
Marta Sudnik-Paluch