Hagiografia i historiografia w XX wieku
Refleksje historyka podczas beatyfikacji ks. Jana Machy.
2021-11-24
Narodziny historiografii w starożytnej Grecji oznaczały początek procesu oddzielania tego co mityczne od tego co rzeczywiste. W momencie pojawienia się chrześcijaństwa to rozdzielenie dwóch porządków w opisie historycznym uległo ponownie zatarciu. Historia święta, w tym żywoty świętych (hagiografia), idąc historiozoficzną ideą za św. Augustynem, stała się na powrót częścią refleksji historiograficznej i taki opis przeszłości znajdziemy u dziejopisów już aż do epoki nowożytnej. Kiedy nadszedł czas racjonalnej refleksji historycznej zapoczątkowany w epoce Renesansu, na nowo podjęto w historiografii próbę rozdzielenia dwóch porządków historii świętej i świeckiej.
Triumf pozytywistycznej historiografii naukowej w XIX wieku, kiedy zaczęto traktować historię nie tylko jako opowiadanie o przeszłości, ale uznano, że jest to nauka o empirycznych podstawach, której przedmiotem są krytycznie badane źródła, stała się fundamentem paradygmatu, że dzieje są kreowane wyłącznie przez człowieka i można je racjonalnie wyjaśniać. Koncepcja „historii świętej”, w której dzieje były wspólnym efektem przenikających się łaski Bożej i i ludzkiej działalności, odchodziła w historii naukowej do przeszłości. Wraz z nią pożegnano się w dużej części z hagiografią, którą uznano za immanentną część „historia sacra”, czyli refleksji nienaukowej, bo nie poddającej się krytyce źródłowej[1]. Oczywiście podkreślano przy tym, że nie oznacza to, że nie istnieje „historia sacra”, ale jednocześnie dodawano, że te dwa porządki wzajemnie nie przenikają się. Jak pisał jeden z historiozofów XIXwiecznych: „[…]historia świecka, nie stoi ponad historią świętą […] ale obok niej […] Historia powszechna odnosi się wprawdzie do historii świętej, ale ujmuje ją z innego punktu widzenia, tylko według jej ziemskiego charakteru i wyłącznie w odniesieniu do wpływu, jaki wywiera na ziemskie kształtowanie się rzeczywistości”[2].
Zmiana jaka nastąpiła w historiografii w konsekwencji triumfu w Europie racjonalizmu, stała się jednocześnie kresem historycznych badań nad dziejami świętych. Hagiografia przecież także nie rozdzielała w żywotach świętych historii świętej i świeckiej. Starannie oddzielono od tej pory dwa wskazane porządki i zajmowano się tylko częścią ziemskiej egzystencji świętych, zgodnie z regułą i kanonem krytycznej refleksji naukowej. Do XX wieku byli to zresztą tylko ci święci, których ks. Grzegorz Ryś nazywa „urodzonymi świętymi”, z okresu starożytności i średniowiecza, na których temat wiedza historyków z reguły była bardzo ograniczona. Autorzy żywotów nie starali się szukać o nich historycznej prawdy, ale budowali ideał świętości, jaki miał cechować wybranego już od dzieciństwa („urodził się i umarł święty”[3]). Historycy ze sceptycyzmem przyjmowali takie źródła, chcieli działać zgodnie z nowym metodologicznym warsztatem wypracowanym mozolnie w XIX wieku w oparciu o zasady krytycyzmu źródłowego i obiektywizmu. Nie pasowały do tego biografie świętych „bez wad, a nawet słabostek”, w których święty: „[…] nie grzeszył, a wszystkie cnoty posiadał w stopniu najwyższym, i to wedle obowiązujących kanonów. I tak, średniowieczny święty musiał odznaczać się wyniszczającą ascezą, radykalną odpornością na pokusy, darem uzdrawiania, widzenia przyszłości, czynienia cudόw” [4]. Święty z jakim mieli do czynienia historycy XIXwieczni nie był realnym człowiekiem, był swego rodzaju abstrakcyjnym odwzorowaniem jakieś cnoty, lub pożądanej postawy. W zasadzie był postacią ahistoryczną, bo nie związaną z konkretnym czasem i miejscem. Jak słusznie stwierdzają to autorki artykułu o historyczności hagiografii: „Specyficzny status świętego nie odnosi się […] wyłącznie do przeszłości, do której należy jako śmiertelnik. Jako święty ma biografię niezamkniętą, nie przestaje być obecny we wspólnocie i w życiu osób, nad którymi sprawuje opiekę” [5] . W historii święci są wprawdzie częścią przeszłości, ale tak samo działają obecnie i będą obecni w przyszłości. Są więc abstrakcyjnymi konstruktami, a nie postaciami historycznymi, to zaś oznaczało, że nie historyk nie ma do czynienia z realną biografią. Taki rodzaj przekazu o „świętości” nie był dla badacza, na którym spoczywał obowiązek krytycyzmu źródłowego, wartościowy. Hagiografia stała się od XIX wieku dla historyka: „[…] grupą bajek, literatury fantastycznej, mogących służyć [co najwyżej – RK] jako źródła w badaniach kultury”[6].
Jednocześnie jednak zainteresowanie dziejami świętych pojawiło się już u schyłku XIX wieku w innym kontekście, nie tyle szukaniu w żywotach świętych faktów historycznych, zazwyczaj niemożliwych do zweryfikowania źródłowo, ponieważ zawierały elementy historii świętej i świeckiej, ile dziedzictwa kulturowego. Od tej pory jeżeli do hagiografii sięgano (szczególnie w mediewistyce), to przede wszystkim by zrekonstruować procesy społeczne i zmian mentalności w różnych grup społecznych. Stało się to szczególnie ważne w momencie odejścia historiografii od badania głównie historii politycznej w stronę ujęć integralnie ujmowanych zjawisk historycznych. W miejsce historii władców pokazywanie dziejów jako historii kultury i społeczeństwa, co zapoczątkował Karl Lamprecht, a potem kontynuowano to w XX wieku, głównie pod wpływem koncepcji szkoły Annales.
Temu procesowi zmiany spojrzenia na hagiografię przez historyków w XX wieku towarzyszyła regulacja procedury w procesach kanonizacyjnych w czasach nowożytnych. Ukształtowała się ona zresztą w Kościele katolickim stosunkowo późno. Najpierw uznawanie za świętych było oparte wyłącznie na tradycji. Pierwsze kanonizacje papieskie przypadają dopiero na wieki XII-XIII i dopiero w epoce nowożytnej papież Urban VIII w XVII wieku ustalił ścisłe zasady kanonizacji i beatyfikacji. W XX wieku nastąpiło ważne uzupełnienie wynikające z dostrzeganego powiększającego się rozziewu między historiografią naukową i krytyczną refleksją historyczną a hagiografią. Ogłoszona w 1983 roku przez Jana Pawła II nowa konstytucja papieska regulowała na nowo procesy kanonizacyjne i beatyfikacyjne (Divinus perfectionis Magister). Przyznawano w niej, ze istnieje potrzeba zmiany w dotychczasowej procedurze, którą dostrzegał już Pius XI („Z uwagi na bardzo duży postęp nauk historycznych, w naszych czasach powstała konieczność wyposażenia Kongregacji w odpowiedni instrument pracy. Aby lepiej odpowiedzieć wymaganiom krytyki historycznej, nasz Poprzednik śp. Pius XI Listem Apostolskim Gia da qualche tempo (Już od pewnego czasu), wydanym motu proprio dnia 6 lutego 1930 roku, ustanowił przy Świętej Kongregacji Obrzędów „Sekcję historyczną” i jej powierzył studia nad sprawami „historycznymi””[7]). Nowa papieska konstytucja Jana Pawła II zawierała obowiązek powołania specjalistów z zakresu nauk historycznych, a relator został zobowiązany do stosowania „zasady krytyki historycznej i hagiograficznej”[8], czyli metod wypracowanych w nowożytnej nauce historycznej.
Ks. Grzegorz Ryś w tej zmianie podejścia do procesów kanonizacyjnych i beatyfikacyjnych, jaka nastąpiły w XX wieku, widzi nowy wymiar świętości, jaki pojawił się w związku z tym w kanonizacjach. W czasach ewangelicznych rozumiano ją jako „udział w świętości Boga”, w średniowieczu stało się zaś „niedostępną dla ogółu śmiertelników, a wynikającą ze szczególnej bliskości Pana Boga nadzwyczajność, wyrażającą się umartwieniami, do jakich zwyczajny człowiek w ogóle nie jest zdolny, spektakularnymi cudami, darem czytania w ludzkich sercach”. Nowe, nowożytne rozumienie świętości w XX wieku, stało się zaś, zdaniem ks. Rysia, związane przede wszystkim z aktem heroizmu[9]. Taki czyn zaś to fakt historyczny, potwierdzany badaniem źródłowym, a w związku z tym do jego ustalenia niezbędni są historycy. W dyskusji przeprowadzonej na ten temat w redakcji „Znaku” J. Mroczkowska nie wahała się nawet stwierdzić, że w XX wieku: „kanonizacja to w mniejszym lub większym stopniu deklaracja polityczna osadzona w socjologicznym kontekście”[10]. Jeżeli tak rzeczywiście jest, to żywoty świętych kanonizowanych w XX wieku stały się na powrót częścią historiografii. Dzisiaj, kiedy mamy świętych nowego typu – zwykłych ludzi, historyczne postaci, do ich opisu na powrót potrzebni są historycy. Ich kanonizacje można badać w dwojaki sposób: 1. badań biograficznych konkretnych ludzi uznanych za naznaczonych przez Boga, ale jednocześnie działających w realnej rzeczywistości, popełniających błędy, odnoszących sukcesy i porażki; 2. badań odnoszących się do samego procesu kanonizacji, zadawania pytania, dlaczego do nich dochodzi w konkretnym przypadku? Odnosząc się jeszcze raz do wywiadu z ks. G. Rysiem, to pytanie o przyczyny, jakie powodują, że następuje kanonizacja, to pytanie o „znak” dany przez decyzję o podniesieniu na ołtarze konkretnej postaci historycznej[11].
Mając świadomość zmian, jakie nastąpiły w okresie nowożytnym zarówno w historiografii jak i w procedurze kanonizacji, dla historyka spojrzenie na świętość postaci w XX wieku nabrało na powrót historycznego znaczenia. Kiedy święty przestał być abstrakcyjnym ucieleśnieniem cech i wzorców, a jest wyborem, który ma mieć charakter znaku (częścią nauczania Kościoła katolickiego), a jednocześnie także jest postacią z krwi i kości, można go ujmować na powrót w historycznym czasie i w historycznej przestrzeni. Patrząc przez pryzmat biografii ks. Jana Machy, jego beatyfikacja jest oprócz zachęty do badania samej biografii księdza, także pretekstem do refleksji nad przyczynami i wyborem do kanonizacji i beatyfikacji ofiar XXwiecznych totalitaryzmów.
Większość takich procesów kanonizacyjnych i beatyfikacyjnych przeprowadzono za pontyfikatu Jana Pawła II, co już wskazuje na historyczny charakter tego zjawiska, jeżeli weźmiemy pod uwagę biografię Karola Wojtyły żyjącego w rzeczywistości PRL. Jednak dla historyka dzisiaj ważne jest również samo wydarzenie, które jest tłem wyboru nowego błogosławionego lub świętego. Jeżeli dotyczy naszej historii najnowszej, budzi zrozumiałe zainteresowanie wybraną postacią (pojawiają się natychmiast naukowe biografie, odbywają się konferencje naukowe), ale jednocześnie pojawiają się także próby odczytania znaku, przyczyn beatyfikacji, czas zadawania pytań: dlaczego teraz do niej doszło, jak Kościół katolicki ocenia zjawiska historyczne, jak widzi procesy historyczne, nie tylko w ich teologicznym pojmowaniu?
Patrząc historycznie na kanonizacje w XX wieku dostrzeżemy kilka takich, które stały się przyczyną zażartych historycznych dyskusji. Jedną z pierwszych było podniesienie na ołtarze ofiar hiszpańskiej wojny domowej. W 1990 roku Jan Paweł II beatyfikował (w 1999 roku kanonizował) zakonników z Asturii[12], którzy zostali rozstrzelani na rozkaz komitetu rewolucyjnego. W ślad za tym poszły potem kolejne kanonizacje i beatyfikacje uznanych za męczenników wiary duchownych z tego okresu, którzy padli ofiarą nie tyle władz republiki hiszpańskiej, ile osławionych trybunałów rewolucyjnych zdominowanych przez różne odłamy skrajnej lewicy. W 1992 roku beatyfikowano grupę 122 ofiar prześladowań antykatolickich w okresie wojny domowej. Ponadto za świętych uznano: Manuela Canoura Arnau (księdza rozstrzelanego na mocy wyroku trybunału rewolucyjnego w Asturii), Jakuba Cosana (zakonnika, więzionego i skazanego przez trybunał rewolucyjny w Tarragonie), Pedro Poveda Castroverde (księdza i zakonnika aresztowanego i zastrzelonego w 1936 roku). Już za pontyfikatu Benedykta XV, w 2007 roku, za błogosławionych uznano kolejną grupę 498 hiszpańskich męczenników. Te decyzje, których podstawą było krytyczne podejście do rewolucji hiszpańskiej, stały się podstawą do historycznej dyskusji na temat znaczenia republiki hiszpańskiej. Kanonizacja przywódcy Opus Dei, Josemaríi Escrivy de Balaguera tylko jeszcze bardziej rozpaliła historyczny spór. Pozostawiając na uboczu podstawowe przyczyny kanonizacji Escrivy, krytycznie nastawieni do niego historycy wskazywali na lojalizm i koniunkturalizm Opus Dei w stosunku do reżimu. W liberalnej prasie opisywano liczne spotkania przywódcy Opus Dei z gen. Franco, traktując je jako dowód na współpracę z reżimem.
Seria beatyfikacji i kanonizacji uczestników hiszpańskiej wojny domowej wzbudziła olbrzymie emocje, stanowiąc podstawę do ponownie podjętej dyskusji nad charakterem wojny domowej w Hiszpanii. W dotychczasowych interpretacjach historycznych dominował punkt widzenia podkreślający legalizm władzy republikańskiej, która walczyła z antydemokratycznym, ponadto podszytym ideologią faszystowską reżimem gen. Franco. Beatyfikacje i kanonizacje ofiar republikańskiej Hiszpanii szły na przekór temu obrazowi, stawiając pytania o wartości, jakimi kierowały się władze republikańskie mordując swoich przeciwników politycznych.
Podobną historyczną dyskusję, mimo że dotyczyła kanonizacji odnoszących się do XVIII wieku, przyniosły dyskusje nad ofiarami francuskiej rewolucji. Już w 1926 roku papież Pius XI beatyfikował 191 ofiar francuskiej rewolucji (tzw. męczenników z Paryża; w 2016 roku Franciszek I kanonizował także jednego z nich – Salomona Leclerca, zakonnika, który odmówił przysięgi na konstytucję kleru/Constitution civile du clergé ). W 1995 roku Jan Paweł II uzupełniając listę ofiar rewolucji francuskiej beatyfikował grupę tzw. Męczenników z La Rochelle. 64 księży i zakonników aresztowanych przez władze rewolucyjnej Francji i przetrzymywanych na statkach koło wyspy Aix, gdzie umierali zarówno na skutek fatalnych warunków przetrzymywania, jak i zarazy, która wybuchła na tych statkach. Już za pontyfikatu Franciszka I niektórzy z beatyfikowanych już przez Piusa XI zostali kanonizowani.
I w tym przypadku beatyfikacje i kanonizacje stały się powodem gorącego sporu historycznego, tym bardziej że toczonej w rocznicę 200stulecia rewolucji francuskiej. Obrońcy tradycji republikańskiej, demokratycznej Francji, opierającej się do dzisiaj na idei wielkiej rewolucji, widzieli w decyzji papieskiej nieuprawnioną rewizję prawdy historycznej. Kanonizacje przypominały przecież nie bohaterów rewolucji ale jej ofiary. Historycy musieli jednak stawiać nowe pytania o ocenę historyczną ówczesnych wydarzeń, kiedy obok dotychczasowego imperatywu „postępu” postawiono pytanie o miejsce humanistycznych wartości w kulturze europejskiej.
Wątpliwości dotyczących upamiętniania XXwiecznej historii nie budziły kanonizacje i beatyfikacje odnoszące się do ofiar totalitaryzmów: niemieckiego nazizmu i sowieckiego komunizmu. Kanonizacja przez Jana Pawła II Edyty Stein, niemieckiej zakonnicy (karmelitanki) pochodzenia żydowskiego, która zginęła w KL Auschwitz zapoczątkowało ten proces. Symboliczne upamiętnienie ofiar Holocaustu, a jednocześnie pokazanie jak skomplikowane narodowościowo i wyznaniowo były biografie ofiar niemieckiego ludobójstwa podczas II wojny światowej, stało się jasnym i ważnym przekazem związanym już z tą pierwszą kanonizacją.
Wśród świętych i błogosławionych ofiar niemieckiego nazizmu dominują polskie biografie. Tę listę ofiar niemieckiej eksterminacji narodu polskiego otworzyła kanonizacja w 1982 roku o. Maksymiliana Kolbego, poświęcającego się na męczeńską śmierć za współwięźnia w KL Auschwitz. W 1999 roku podczas swojej pielgrzymki do Polski Jan Paweł II dokonał beatyfikacji 108 księży, zakonników, alumnów i świeckich (3 biskupów, 52 kapłanów diecezjalnych, 26 kapłanów zakonnych, 3 kleryków, 7 braci zakonnych, 8 sióstr zakonnych i 9 osób świeckich), ofiar niemieckiego okupanta w czasie II wojny światowej. Rok później nastąpiła beatyfikacja nazaretanek z Nowogródka, 11 zakonnic, które dobrowolnie zgłosiły się, by ofiarować swoje życie za 120 aresztowanych osób przeznaczonych na śmierć i zostały rozstrzelane przez Niemców w 1943 roku. W Polsce lista prawie 200 beatyfikowanych, to ofiary mordów niemieckich nazistów. W tej grupie jest całą grupa ze Śląska, z tak znaczącymi dla historii regionu postaciami jak: ks. Emil Szramek zamordowany w obozie koncentracyjnym KL Dachau, ks. Józef Czempiel proboszcz z Chorzowa Batorego zamordowany w obozie koncentracyjnym KL Dachau, salezjanie ks. Karol Golda i o. Franciszek Harazim zamordowani w KL Auschwitz. Wśród ofiar II wojny światowej, oczekującej na zakończenie procesu beatyfikacyjnego, jest także tzw. II grupa polskich męczenników (ze Śląska m.in.: Euzebiusz Huchracki, Józef Huwer, Norbert Kompalla, Stanisław Kubista, Franciszek Miśka, Ludwik Mzyk, Adolf Pojda, Józef Słupina, Jan Świerc, Fabian Waculik).W ten sposób okupacja niemiecka w Polsce nabiera znaczenia wyjątkowego ze względu na swój eksterminacyjny charakter, co dla historyków było faktem znanym od dawna, ale beatyfikacje papieskie ten tragiczny wymiar dziejów Polski wprowadziły do szerokiej opinii publicznej
Gdyby popatrzyć na proces, który w momencie wychodzenia z systemu sowieckiego w Polsce w historii nazywany był zapełnianiem białych plan w historii, to i tutaj dużą rolę odegrały procesy beatyfikacyjne ofiar sowieckiego totalitaryzmu. Także i one zapoczątkowane zostały podczas pontyfikatu Jana Pawła II. W 1987 roku była to beatyfikacja Karoliny Kózkówny, której śmierć w 1914 roku był wprawdzie dziełem żołnierza carskiej Rosji, ale jej wyniesienie na ołtarze w Moskwie uznano za prowokację. Dla Polaków znakiem stała się jednak przede wszystkim beatyfikacja ks. Jerzego Popiełuszki, zamordowanego przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, ale patrząc na to historycznie, był on ofiarą komunistycznego systemu zrodzonego w sowieckiej Rosji. Jako ofiary tego samego sowieckiego terroru na Śląsku czeka dzisiaj na beatyfikację ks. Paweł Kontny, który broniąc kobiet zginął w lutym 1945 roku w Lędzinach z rąk żołnierzy radzieckich.
Nowi święci Kościoła katolickiego, szczególnie ofiary XXwiecznych totalitaryzmów, to postacie historyczne. Ich biografie są znane dzięki badaniom historycznym. Beatyfikacja i kanonizacja otwierają zazwyczaj jednocześnie nowe perspektywy dyskusji historycznej dotyczącej kluczowych procesów historycznych w XX wieku.
Patrząc dzisiaj z historycznej perspektywy na uzasadnienie Kościoła dotyczące beatyfikacji ks. Jana Machy, widzimy je jako kolejny znak ostrzegający Europę przed systemami totalitarnego państwa, które, jeżeli pozbawione są wartości chrześcijańskich i humanistycznych, gotowe są nawet do ludobójstwa. I z pewnością nie jest to ostatnia beatyfikacja mająca pokazywać to straszliwe niebezpieczeństwo grożące Europie. Beatyfikacja ks. Jana Machy ma jednak także historycznie wymiar bardziej nam bliski, zwraca uwagę na skomplikowane losy Górnego Śląska podczas II wojny światowej, gdzie podziały narodowościowy nie był tak proste i jednoznaczne jak w pozostałej części Polski. Gdzie podpisanie volkslisty lub służba w Wehrmachcie nie oznaczały zdrady ale szansę na przetrwanie pod okupacją niemiecką, której wykonanie stało w sprzeczności z prawem międzynarodowym. Okupacji, gdzie humanitarna pomoc dla poszkodowanych, która w cywilizowanej Europie od dawna była prawem każdego człowieka nawet podczas toczącej się wojny, spotkała się w totalitarnym państwie z mordowaniem tych niosących pomoc.
[1] J.H. Kurtz, Lehrbuch der heiligen Geschichte: Ein Wegweiser zum Verständniβ des göttlichen Heilsplanes nach sejner geschichtlichen Entwicklung, Königsberg 1855, s.1.
[2] Tamże, s.7-8.
[3] Po co nam święci? Z ks. Romanem Prackim i ks. Grzegorzem Rysiem rozmawia Michał Bardel, Janusz Poniewierski, „Znak” 1/2010, w: https://www.miesiecznik.znak.com.pl/po-co-nam-swieci.
[4] J. Petry Mroczkowka, Kłopoty ze świętymi?, „Znak” 1/2010 w: http://www.miesiecznik.znak.com.pl/6562010joanna-petry-mroczkowska-klopoty-ze-swietymi.
[5] H. Manikowska, D. Gacka, Hagiografia a historyczność, czyli o historii w hagiografii i hagiografii w służbie historii, w: Przeszłość w kulturze średniowiecznej Polski. 1, cz. 3: Sposoby użycia przeszłości w kulturze religijnej i edukacji, Warszawa 2018, s.659.
[6] Tamże, s.661.
[7] Jan Paweł II, Konstytucja Apostolska, Divinus perfectionis Magister, w: Zintegrowana baza dokumentów papieskich, http://nauczaniejp2.pl/dokumenty/wyswietl/id/922.
[8] Tamże.
[9] Cud chce jak najlepiej, a utrudnia wiarę, z o. Jackiem Salijem rozmawia Michał Bardel, „Znak” 1/ 2010, w: http://www.miesiecznik.znak.com.pl/6562010z-o-jackiem-salijem-o-kulcie-swietych-rozmawia-michal-bardelcud-chce-jak-najlepiej-a-utrudnia-wiare
[10] J. Petry Mroczkowka, Kłopoty ze świętymi…
[11] „Przykładem, który do mnie bardzo przemawia, jest beatyfikacja Brata Alberta w stanie wojennym. Oczywiście, Papież popchnął ten proces w takiej mierze, że on naraz doznał ogromnego przyspieszenia. Ale to było właśnie myślenie w kategoriach znaku. To znaczy: jest ktoś, kto – wobec takiego dramatu narodowego, jakim był upadek powstania styczniowego, wobec tak mocnego ciosu wymierzonego w ludzką nadzieję – pokazał, że i w tak dramatycznej sytuacji można się odnaleźć i sensownie przeżyć swoje życie. To również jest ktoś, kto był w stanie zostawić wiele rzeczy, kto był otwarty na powołanie jako rzeczywistość dynamiczną. Myślę, że dla Papieża to było ważne – to pokazywanie znaków, czyli ludzi, którzy byli otwarci na Pana Boga i są świadectwem możliwego dobra w świecie. Dla Jana Pawła II, który przeżył wojnę, a potem totalitarny komunizm, to była jedna z form odpowiedzi na pytanie, które mu kiedyś postawili ks. Józef Tischner z Krzysztofem Michalskim: jak możliwe jest zachowanie nadziei przez człowieka, który przeżył takie życie?” ( „Po co nam święci…).
[12] Byli to: Józef Sanz Tejedor (przełożony), Filemon López López, Wilfryd Fernández Zapico, Klaudiusz Bernabé Cano, Wincenty Alonso Andrés, Roman Martínez Fernández, Hektor Valdivielso Sáez, Emanuel Seco Gutiérrez.